Wspomnienia z Międzywodzia

(Mariawita 7-9/2013)

Witam Cię kochana Przyjaciółko.

Właściwie to pisanie lisów nie jest już na topie, ale to, co mam Ci do opowiedzenia nie zmieści sms.

Ale po kolei. Piszę do Ciebie list, ponieważ chciałam Ci opowiedzieć, jak jest na obozie w Międzywodziu. Codziennie rano wszyscy starają się wstać na godzinę 7.45 – z naciskiem na słowo „starają”. Szybka toaleta o godz. 8.15 zaczyna się Msza Św. Kto się spóźni, no to niestety: - Na kolana!

Poranne nabożeństwo poprzedzają cytaty i opowieści kapłana Grzegorza. Zaraz po Mszy Św. jest ceremonia pt. „Kapłan Grzegorz rozdaje Grześki”. Następnie nasz kochana siostra Ela bądź Kapłan mówią, co danego dnia jest zaplanowane. Najczęściej są to wypady na plażę, czyli ….plażing i smażing. Oczywiście to nie wszystko. Była też wycieczka na poligon, gdziezostałam pomalowana w barwy wojskowe, a później musiałam pokonać wiele przeszkód. Teraz możesz mówić do mnie „żołnierzu”. Mieliśmy też wycieczkę do Szczecina, gdzie był Finał Regat Wielkich Żaglowców oraz koncert „S”. Bawiliśmy się super w rytm muzyki.

Pojechaliśmy też do Międzyzdrojów. Tam przyłożyłam swoją łapkę do „łapki” Cezarego Pazury, przecież wiesz, że go uwielbiam. Nie uwierzysz! Nasz wspólna koleżanka miała w ręku węża. Tak, tak. Zawsze bała się tych gadów, a tutaj, przełamała swój lęk. „Żywa lekcja przyrody” to było fajne przeżycie. Podobnie jak spotkanie z iluzjonistą, czy wprawa do świata Wikingów w Wolinie. Mieliśmy też wiele konkursów: rzeźby z piasku, dziennikarski, plastyczny i inne. Chętni mieli możliwość podziwiania Jeziora Turkusowego- woda w nim o jest naprawdę tego koloru- tak jak na zdjęciu w podręczniku z geografii. Fajnie była też podczas Pirackiej Przygody w Kołobrzegu. Chciałam Ci jeszcze napisać o tym, że każdego roku odbywa się tutaj Festiwal Pieśni Religijnej im. Irka Bujały. W tym roku też tak było. Ja nie znałam tego Brata, ale kadra obozowa i kapłani zawsze Go wspominają. Zresztą jest autorem m.in. mojej ulubionej pieśni „O Matko nasza”.

Kilka dni temu przyjechali do nas koledzy z kościoła starokatolickiego w Niemczech. Wcześniej przygotowywaliśmy się do ich wizyty. Poznaliśmy ich kulturę, zwyczaje, przysłowia, sposób spędzania świąt itp. Było naprawdę fajnie. Najpierw przywitaliśmy ich staropolskim zwyczajem chlebem i solą, a potem zaprosiliśmy na wspólny posiłek. Po obiedzie pognaliśmy na zumbę, dla spalenia kalorii. Następnie uczyliśmy niemieckich przyjaciół lepić pierogi. Było dużo śmiechu i radości. Oczywiście były też wspólne modlitwy w naszym obozowym kościele. To wszystko uwiecznione zostało przez Telewizję Polską i będzie wyemitowane pod koniec wakacji w programie II. W tak zwanym międzyczasie uczyliśmy się niemieckich pieśni i piosenek. Na tym obozie jestem już kolejny raz i dzięki temu potrafię n.p. zaśpiewać „ Oto jest dzień” w 3 językach: po polsku, czesku i niemiecku. Jak się spotkamy, to opowiem Ci o naszej polsko-niemieckiej wyprawie kajakowej. Było super. W ogóle to podszlifowałam swój angielski, ponieważ właśnie w tym języku porozumiewaliśmy się z kolegami z Niemiec. Poza tym byliśmy na „Tropical Island” pod Berlinem, gdzie też rozmawiałam po angielsku. Ten „Tropical” to fajna sprawa. Przywiozę Ci zdjęcia, ale na razie możesz zobaczyć co nieco na ich stronie internetowej.

Na naszym obozie codziennie odbywają się zajęcia z zumby. Nasza siostra Honorcia jest pełna energii. Zapomniałam o najważniejszym. O Hubercie…. Było wielu, którzy chcieli przebić naszego przyjaciela, jeśli chodzi o śpiew i grę na gitarze. Nie ma mocnych. Hubert jest najlepszy na świecie, bo chyba on jeden nie ma nas dosyć. Dzień pełen przygód kończy się, podobnie jak się zaczął, ale nieco inaczej… Śpiewamy i śmiejemy się. O godz. 22 wszyscy powinni być w śpiworkach. No właśnie. Powinni… Bywa różnie, ale Wielki Brat i Siostry czuwają.

Muszę już kończyć, bo siostra poprosiła mnie o pomoc w pisaniu podziękowań dla sponsorów i darczyńców. W tym roku było ich wyjątkowo wielu. Kapłan mówił, że na organizację obozu otrzymaliśmy pieniądze, zabawki, książki, artykuły spożywcze, papiernicze i sportowe.

A w ogóle to kapłani i kadra na tym obozie pracują też za darmo, w ramach wolontariatu. Mam nadzieję, że to co Ci napisałam spodoba Ci się i przyjedziesz tu ze mną za rok.




Gabrysia Filipiak

Kolorowe fot. również w „Małym Mariawicie”.

Tekst powstał w ramach konkursu dziennikarskiego zorganizowanego na obozie, jego autorka zdobyła I miejsce.