Święta Maria Franciszka Kozłowska

Mistrzyni życia duchowego mariawitów

Każdy ruch społeczny, w tym także wszystkie ruchy religijne, związane są najściślej z osobą ich twórcy - założyciela, który z zasady staje na czele ruchu, przewodzi mu, kieruje nim oraz określa normy i reguły, wyznaczające członkom ruchu zakres i pole ich działalności, które regulują także sfery ich życia osobistego. Nierzadko taki ruch religijny przyjmuje swą nazwę od imienia twórcy.

Twórczynią mariawityzmu jest św. Maria Franciszka Kozłowska, przez mariawitów nazywana powszechnie Mateczką, która na mocy Objawienia otrzymanego od Boga, stworzyła system całościowy poglądów i idei, które sformalizowane organizacyjnie i strukturalnie, noszą nazwę mariawityzmu1/. Przypadek św. Marii Franciszki nie jest precedensowy. Historia chrześcijaństwa zna wiele przykładów, potwierdzających tezę, że w dziejach ludzkości były i są takie okresy, kiedy Bóg bezpośrednio wkracza w działalność człowieka i sam ingeruje w stan zastany, zwykle bardzo odległy od tego, ustanowionego przez Boga. W takich przypadkach Bóg poprzez osoby przez siebie wybrane, oznajmia światu swoją wolę. Tak objawiona wola Boża dotyczy różnych dziedzin życia ludzkiego, poglądów, idei, wierzeń i najszerzej pojętej działalności ludzkiej. Stosunkowo duża liczba objawień dotyczy Kościoła, który działając w czasie, odchodzi od stanu pierwotnego, powstają w nim wielorakie negatywne odchylenia i wypaczenia. W takich przypadkach Bóg żąda i oczekuje reformy Kościoła, a zadanie to powierza swoim wybranym. Są to z reguły osoby bez stanowisk kościelnych, bez urzędów, niewykształceni teologicznie, ale pasjonaci o głębokiej i żywej wierze, gotowi wykonać powierzoną im misję z całkowitym samozaparciem i bez oglądania się na konsekwencje, jakie zazwyczaj ponoszą przy wypełnianiu nałożonego na nich zadania. O takich wybrańcach Bożych Pan Jezus powiedział Mateczce: Wybrałem głupstwa tego świata, abym zawstydził mądre. Zakryłem te rzeczy przed wielkimi i możnymi, a objawiłem je maluczkim2/. A pewien kapłan, którego Mateczka poinformowała o otrzymanym Objawieniu Bożym, powiedział „Módl się, bo czasem Bóg do przeprowadzenia wielkiego dzieła używa słabe narzędzia (...)”3/. Zanim jednak Bóg objawił Mateczce Dzieło Wielkiego Miłosierdzia, przygotowywał na ten moment jej duszę i kształtował jej osobowość od urodzenia, to jest przez około 30 lat, a w sposób przez nią uświadomiony kierował jej życiem przez blisko 19 lat, żeby doprowadzić ją do stanu kulminacyjnego w jej osobistych relacjach z Bogiem, to jest do objawienia światu Dzieła Wielkiego Miłosierdzia, co nastąpiło w dniu 2 sierpnia 1893 roku.

Maria Franciszka w 21 roku życia o. Honorat Koźmiński

Maria Franciszka w 21 roku życia                 o. Honorat Koźmiński

Pierwsze bezpośrednie relacje Feliksy Magdaleny z Chrystusem nastąpiły w czasie, kiedy przyszła twórczyni mariawityzmu miała dwanaście lat: „Począwszy od 12-go roku życia, odczuwałam zawsze w sercu pociąg do czci Przenajświętszego Sakramentu i często go adorowałam. W tym też roku [1874] pewnego razu ofiarowałam się Panu Jezusowi, że będę mu wynagradzała za grzeszników, ale Pan Jezus wyraźnie do mnie powiedział: „Ty mi będziesz wynagradzała za przyjaciół”4/.

To w tym czasie o. Honorat Koźmiński poznał Feliksę Kozłowsk, na którą zwrócił uwagę i którą zapamiętał. W swoim liście do generała zakonu kapucynów z dnia 12 sierpnia 1903 r. napisał, że znał „ją prawie 30 lat”5/, a w liście z tego samego okresu, pisanego do ks. Leona Gołębiowskiego, mariawity, informował: „Osobę, która to [Objawienie] otrzymała [Marię Franciszkę Kozłowską] znam od b. wielu lat, prawie od jej dzieciństwa (...)”6/.

Kiedy Feliksa skończyła 15 rok życia, a więc około roku 1878, przeczytała żywot św. Weroniki, kapucynki. Pod wpływem tej lektury, a także pod wpływem wewnętrznego zrozumienia, że „mądrość prawdziwa wypływa ze zjednoczenia się z Bogiem” 7/, postanowiła zostać zakonnicą w zgromadzeniu kapucyńskim.

Te, wspomniane już wcześniej, głosy wewnętrzne, albo jak je Feliksa nazywała, natchnienia, pozwoliły jej zrozumieć i upewnić się w przekonaniu, że to sam Pan Jezus wytycza kierunki jej życia, że do niej przemawia i określa sposoby jej postępowania. Wówczas zrozumiała, że odtąd żyć może tylko w taki sposób, jaki jej Chrystus dyktuje.

O natchnieniach swoich, które nie były niczym innym jak prywatnymi 0bjawieniami, poinformowała w konfesjonale o. Łukasza Zaczyńskiego, podczas odbywania ośmiodniowych rekolekcji w klasztorze zakroczymskim. Ojciec Łukasz, uznając w niej prawdziwie ducha zakonnego, skierował młodą adeptkę kapucyńską do Honorata Koźmińskiego, przebywającego wówczas w klasztorze w Nowym Mieście nad Pilicą. Ten po przeprowadzonych badaniach i wnikliwej obserwacji, przekonawszy się co do stanu ducha Feliksy i jej przemyślanego i zdecydowanego pragnienia wstąpieniu do klasztoru, doradził jej, żeby wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących, pozostającym pod jego kierownictwem duchowym. Zgromadzenie to prowadziło tzw. Przytulisko, mieszczące się w Warszawie, przy ul. Wilczej 7.

Ponieważ w piśmiennictwie mariawickim występują obok siebie często sprzeczne i nieprecyzyjne opisy Przytuliska, co spowodowane było lapsusem bpa Jakuba Próchniewskiego, twierdzącego jakoby Przytulisko było nazwą własną zgromadzenia zakonnego, jest teraz dobra okazja, żeby zagadnienie to doprecyzować. Uzasadnienie dla tej potrzeby jest takie, że dwuletni pobyt Mateczki w Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek od Cierpiących i jej posługi miłości sprawowanej przy obłożnie chorych, odegrały ważną rolę w formowaniu się jej osobowości zakonnej.

Rozwój wczesnej fazy kapitalizmu na ziemiach polskich charakteryzował się między innymi zwiększonym zapotrzebowaniem na pracowników nie tylko produkcyjnych, ale potrzebna była służba domowa, dozorcy, subiekci sklepowi, gońcy, woźni itp. Ponieważ wśród ludności miejskiej zaczynało brakować kandydatów do tego rodzaju zajęć, zapoczątkowana na szeroką skalę migracja ludności wiejskiej do miast, miała zaspokoić ciągle rosnące zapotrzebowanie na robotników bez kwalifikacji zawodowych. Jednak wraz z upływem czasu dotychczas wolne miejsca pracy zostały już obsadzone, a uzyskanie zatrudnienia stawało się coraz trudniejsze. Znalezienie posady wymagało już nie tylko długotrwałych starań, ale i wydłużających się okresów oczekiwań, ponieważ liczba dobrych zajęć z każdym dniem zaczynała być niższa od zwiększającej się ilości ludzi, oczekujących na wolne miejsca pracy. Sytuację taką socjolog określiłby, że oto popyt zaczynał przewyższać podaż. Napływowa ludność wiejska musiała na czas krótszy lub dłuższy znaleźć w mieście jakieś mieszkanie i choćby najskromniejsze środki do życia, ponieważ przybywali oni do dużych miast, także do Warszawy, często bez jakiegokolwiek zabezpieczenia finansowego. Równie ciężka, jak migrującej ludności wiejskiej, była sytuacja biedoty miejskiej, zwłaszcza ludzi chorych, albo będących w okresie rekonwalescencji, tuż po opuszczeniu przez nich szpitali.
Warszawa w XIX wieku
Warszawa w XIX wieku

Ludzie ci nie mieli gdzie podziać się, ani z czego żyć. Dlatego i jedni, i drudzy, liczyli na pomoc charytatywną, świadczoną przez zakony, stowarzyszenia kościelne, organizacje dobroczynne albo przez osoby świeckie. Jednakże w Warszawie instytucji takich było daleko mniej niż potrzeb i nie obejmowały one swoją opieką wszystkich potrzebujących, których liczba ciągle rosła i wkrótce była ich taka liczba, że stali się problemem społecznym. Zaczęto zastanawiać się, w jaki sposób kwestię tę rozwiązać, albo przynajmniej zmniejszyć jej skalę.

Problem ten dostrzegał również, działający na terenie Warszawy społecznik, ks. Wiktor Ożarowski, znany między innymi z tego, że przeniósł na grunt polski Koła Żywego Różańca oraz maryjne nabożeństwa majowe. On to, przy pomocy niewiast zorganizowanych w jednej z tak zwanych „róż”, czyli najmniejszego, podstawowego ogniwa Kół Żywego Różańca, postanowił powołać do istnienia instytucję charytatywno- opiekuńczą, która miała zajmować się niesieniem pomocy ludziom najbardziej jej potrzebującym. Ośrodek taki powołano w listopadzie 1858 roku i zlokalizowano w domu podarowanym na ten cel, znajdującym się w Warszawie przy ul. Wilczej 7. Ksiądz Ożarowski nadał mu nazwę Przytulisko. Nazwa placówki dobrze oddawała charakter, cele i zadania powołanej instytucji, ponieważ skupiać, przygarniać, wspierać, pomagać, przytulać i otaczać opieką ludzi najbiedniejszych, którzy bez pomocy ludzi dobrej woli nie mieli szans utrzymania się na powierzchni życia, było jej podstawowym i najważniejszym zadaniem.

W początkowym okresie Przytulisko rozwijało się pomyślnie, ponieważ ks. Ożarowski znalazł mecenat świecki, zabezpieczający ośrodek finansowo. Jednak po jego wyjeździe do Francji, Przytulisko zaczęło chylić się ku upadkowi, a to dlatego, że prowadzone wyłącznie przez osoby świeckie na czele z przełożoną Robaczewską, nie znalazło dostatecznego wsparcia finansowego. To było powodem, że ks. Ożarowski zainteresował sytuacją ośrodka znanego mu osobiście Honorata Koźmińskiego, ale ten nie okazał większego zainteresowania ratowaniem Przytuliska. Dopiero po upadku powstania styczniowego, kiedy to pozostające pod jego kierunkiem duchowym felicjanki zmuszone były opuścić swoje domy zakonne, zlokalizowane dotąd w środowiskach wiejskich, o. Honorat przypomniał sobie o otrzymanej wcześniej ofercie i powziął zamiar skierowania felicjanek do Warszawy, do Przytuliska.

W 1875 r. Koźmiński powołał na przełożoną Przytuliska stowarzyszoną Felicję Piotrowską, która urząd swój sprawowała do 1881 r., to jest do czasu przejęcia przez nią kierownictwa szpitalem im. Czarneckiego, w którym zorganizowała grupę sióstr szpitalnych. Po niej przełożoną była Kazimiera Gruszczyńska, posłanniczka. Po niedługim czasie Gruszczyńska i niewiasty pracujące w Przytulisku zapragnęły zrzeszyć się w zgromadzenie zakonne. Wychodząc naprzeciw tej inicjatywie, o. Honorat wyraził zgodę na utworzenie przez Gruszczyńską ukrytego Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących. Zatem Przytulisko powołane było 24 lata wcześniej niż Zgromadzenie zakonne, które w nim znalazło swój dom macierzysty.

Niebawem nastąpiła reorganizacja pracy w Przytulisku. Polegała ona na tym, że odtąd w jego siedzibie przy ul. Wilczej 7, która była zarazem klasztorem sióstr franciszkanek, zakonnice opiekowały się wyłącznie ludnością najbiedniejszą, świadcząc im swoje usługi nieodpłatnie. Jednocześnie pewna grupa zakonnic wykonywała prace opiekuńczo-pielęgnacyjne w domach prywatnych majętnych mieszkańców Warszawy, którzy za pracę sióstr wnosili ustalone opłaty do kasy Zgromadzenia. Uzyskane w ten sposób fundusze przeznaczano na utrzymanie i opiekę podopiecznych przebywających w Przytulisku.

Nowicjuszkę w Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek od Cierpiących, Feliksę Magdalenę Kozłowską, przeznaczono do posługi przy chorych, sprawowanej w domach prywatnych. Pracowała tutaj przez dwa lata (1883-1885), po czym otrzymała od o. Honorata nowe zadania, które doprowadziły ją w listopadzie 1886 r. do przyjazdu do Płocka.

Pomimo wyczerpującej, wielogodzinnej pracy, wykonywanej każdego dnia, przekraczającej możliwości fizyczne młodych dziewcząt, nieustannych kaprysów chorych podopiecznych, trudnych warunków bytowych w klasztorze, to jednak pobyt i praca w Przytulisku miały także swoje dobre strony, ponieważ Mateczka mogła tutaj poznać organizację życia klasztornego, panujące w zakonie obyczaje, stosunki między przełożonymi a podwładnymi, życie codzienne w zbiorowości zakonnej oraz normy i prawa życiem tym kierujące. Jednym słowem, Feliksa Magdalena znalazła w Przytulisku warunki i możliwości, pozwalające jej przygotować się gruntownie do swojej nowej roli życiowej, to jest do przyjęcia obowiązków matki przełożonej zgromadzenia zakonnego, które za pozwoleniem o. Honorata Koźmińskiego założyła w Płocku dnia 8 września 1887 roku.

Licząc od tej daty, Feliksa Magdalena Kozłowska była nie tylko fundatorką i założycielką Zgromadzenia, ale mistrzynią, także duchową, swoich sióstr zakonnych. Obowiązek ich formowania duchowego nie wynikał tylko i wyłącznie ze względów formalnych, że musiała to być zakonnica po złożonych ślubach zakonnych, a poza Mateczką drugiej takiej w Zgromadzeniu nie było. Charyzma św. Marii Franciszki, jej zdolności i umiejętności oraz nabyte przez lata doświadczenia, były gwarancją prawidłowego rozwoju Zgromadzenia. Jeszcze w 1896 r., kiedy to Mateczka była już po ślubach wieczystych, o. Honorat w liście do generała zakonu kapucynów w Rzymie tak pisał o płockim domu klarysek Matki Marii Franciszki: ”Są one [zakonnice] w liczbie 20, z nich jedna [M. F. Kozłowska] jest po wieczystych ślubach, 5 po rocznych, a inne są w nowicjacie lub w próbie”8/.

Rok 1893 był znaczący w życiu Twórczyni mariawityzmu. Tego roku złożyła ona w ręce o. Honorata 3-letnie śluby zakonne w kościele przyklasztornym oo. Kapucynów w Nowym Mieście nad Pilicą, otrzymując imiona zakonne Maria Franciszka, a wyprzedzając późniejsze wydarzenia, należy odnotować fakt złożenia przez nią ślubów wieczystych, do których doszło 7 września 1896 r. za klauzurą klasztoru ss. Felicjanek w Przasnyszu, co odnotowała Aniela Godecka: „Nazajutrz po przyjeździe [to jest 7 września 1896 r.], podczas uroczystości wieczystych ślubów, Felicja [Kozłowska] klęczała wśród kwiatów, a ks. Przyjemski wygłosił kazanie, głównie poświecone cnotom profeski (...)”9/.
o. M. Jab Przyjemski o. Felicjan M. Franciszek Strumiłło
o. M. Jab Przyjemski                 o. Felicjan M. Franciszek Strumiłło

Przy tej okazji chciałbym rozwiać pewne wątpliwości, które powstały po opublikowaniu przeze mnie zdjęcia Mateczki, wykonanego w Przasnyszu, ukazującego profeskę w habicie sióstr klarysek. Kwestię tę rozstrzyga notatka siostry Bernadety, będącej w moim posiadaniu, którą tu w całości przytaczam, zachowując oryginalną pisownię: „O. Honorat po 2 latach pobytu Mateczki w Przytulisku, przeznaczył Ją z natch. Boż. do nowicjatu Sióstr Ubogich Św. Klary. Mateczka mogła się skrycie ubierać w bronzowy habit i czarny welon (tak widzimy ubraną na jednej fotografii). S. Bernadeta”. Pozwolenie o. Honorata na używanie habitu przez zakonnice bezhabitowe, nie było aktem jednorazowym, zastosowanym tylko w przypadku Mateczki. W „Autobiografii” Anieli Godeckiej zawarty jest opis jej własnych ślubów wieczystych. Oto fragment jej relacji: „Śluby miały się odbyć wieczorem przy zamkniętych okiennicach w mieszkaniu m. Elżbiety [Stummer]. Prosiłam jeszcze, żebym mogła złożyć śluby w habicie, żebym choć na chwilę świeckiej sukni się pozbyła. Na wszystko mi Ojciec [Honorat] pozwolił, więc matka ubrała mnie w habit i welon”10/.
Św. Maria Franciszka po złożeniu ślubów wieczystych 7 września 1896 r. w Przasnyszu
Św. Maria Franciszka po złożeniu ślubów wieczystych 7 września 1896 r. w Przasnyszu

Momentem przełomowym w życiu duchowym Marii Franciszki, który wywarł olbrzymi wpływ na jej całą późniejszą drogę życia i który zaznaczył się trwale w życiu Kościoła, a także odcisnął się pozytywnym piętnem w sercach i umysłach dziesiątków tysięcy Polaków, również w następnych tysiącach serc ludzkich wschodu i zachodu Europy, był dzień 2 sierpnia 1893 roku. W tym dniu nastąpiła kulminacja w intelektualnych i duchowych relacjach Chrystusa z Mateczką. Tego dnia, poprzez swoją wybraną, Bóg objawił światu Dzieło Wielkiego Miłosierdzia. Od tego czasu Mateczka stała się narzędziem w procesie realizacji Bożego planu, niosącego ostatni ratunek dla ludzkości i świata we czci Przenajświętszego Sakramentu i we wzywaniu nieustającej pomocy Matki Bożej.

Środkiem realizacji przesłania Dzieła Wielkiego Miłosierdzia i wypełnienia posłannictwa zawartego w Bożym Objawieniu, miało być Zgromadzenie Kapłanów Mariawitów. Natomiast zadanie Mateczki polegało na poinformowaniu wskazanych jej przez Boga kapłanów, powoływanych do Zgromadzenia oraz na wprowadzeniu ich w treści Objawienia. Taka była początkowa faza spełniania się Dzieła Bożego. Pierwszym kapłanem powołanym do Zgromadzenia był ks. Felicjan, imiona zakonne Maria Franciszek, Strumiłło. Należałoby zatrzymać się nad biografią tego kapłana, ponieważ wiele z jej wątków było wspólnych dla licznej grupy kapłanów rzymskokatolickich, zwłaszcza młodszej generacji, wrażliwych na każdy rodzaj krzywd: duchowych, socjalnych i ekonomicznych, doznawanych przez wierny lud polski, która zmotywowała niektórych spośród nich do mariawityzmu. Do tych przyczyn zaliczyć należy m.in.: wyższe od przeciętnych i inaczej rozumiane ich potrzeby duchowe, krytyczny ogląd współczesnego im Kościoła, dążenie do wyższej doskonałości duchowej, życie według rad ewangelicznych, świadomość konieczności dokonania zmian w samym Kościele, jak i w życiu oraz formacji duchowieństwa, zauważalna potrzeba reformy w przygotowaniu naukowym, także psychologicznym i socjologicznym młodych kadr duchowieństwa, rozeznanie w potrzebach socjalnych, oświatowych i zdrowotnych uboższych warstw społeczeństwa polskiego oraz świadomość ciążącego na duchowieństwie obowiązku udzielania im pomocy w potrzebach duchowych i ekonomicznych. Kapłani ci dostrzegali konieczność zmian w stosunku kleru do wiernych, zwłaszcza do najbiedniejszych, ale także do tych swoich parafian o wyższym statusie społecznym.

Takim młodym księdzem, któremu było źle w zastanych strukturach Kościoła, ponieważ nie sprzyjały realizacji szeroko rozumianego powołania kapłańskiego, był ks. Felicjan Strumiłło. Urodził się 9 czerwca 1861 roku w majątku ziemskim Kuskowo, pow. mławskiego, należącym do jego rodziców Narcyza Aleksandra i Zuzanny z Poryckich. Pochodził z arystokratycznego rodu herbu Nałęcz. Naukę z zakresu szkoły początkowej pobierał u nauczyciela domowego, a następnie uczył się w gimnazjum płockim. Po jego ukończeniu wstąpił na wydział matematyczny Uniwersytetu w Petersburgu. Po skończeniu studiów matematycznych zamierzał podjąć kolejne studia, tym razem na wydziale budownictwa i architektury. Jednak z dalszych studiów zrezygnował i wstąpił do Seminarium Duchownego w Płocku. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1888 roku w katedrze płockiej z rąk bpa Henryka Piotra Kossowskiego i tego samego roku został wikariuszem przy płockiej farze. Nie cieszył się dobrym zdrowiem. Gruźlica wyniszczała młody organizm, stąd jego często odbywane kuracje. W 1893 r. został prokuratorem macierzystego Seminarium i tego samego roku poznał siostrę Marię Franciszkę Kozłowską. Wkrótce został pierwszym kapłanem mariawitą. Pracował z oddaniem w Dziele Wielkiego Miłosierdzia, ale bez rozgłosu, w ukryciu. Od 1894 r. był proboszczem w Woźnikach. W tym samym roku wyjechał na kurację do miejscowości Gorizia w północnych Włoszech. Tam zmarł w dniu 25 listopada 1895 r. i pochowany został na miejscowym cmentarzu parafialnym.

Ks. Strumiłło był kapłanem głęboko wierzącym i bardzo uduchowionym. Nosił zawsze z sobą książeczkę bł. Ludwika Marii Grignion de Montfort „O naśladowaniu Pana Jezusa“, poleconą mu przez Mateczkę. Był wynalazcą tablicy „Renovationis Sanctissimi”, powszechnie używanej w diecezji płockiej. W opinii współbraci, kapłanów rzymskokatolickich, przetrwał jako kapłan święty, bez reszty oddany Bogu i ludziom11/. To o nim o. Honorat napisał: „Był w diecezji płockiej ks. Strumiłło, który po skończeniu uniwersytetu, jechał do Petersburga dla dalszego kształcenia się w budownictwie, został przez nas [Honorata Koźmińskiego] zachęcony do wstąpienia do seminarium. W czasie rekolekcji odbywanych w klasztorze, przed pierwszą mszą św., miał natchnienie, aby dla utrzymania się w gorliwości kapłańskiej, poszukał sobie jakiego towarzysza, podobnego duchem i z nim się nawzajem zachęcał do gorliwej służby Bożej. Szukając jakiś czas na próżno, wpadł na myśl, żeby się w tym celu duchownie zjednoczyć z Kozłowską. Wyjawił przed nią swe skłonności i błędy, a ona przed nim i odtąd zaczęli nawzajem zwierzać się przed sobą ze swoich upadków i zasięgać rad duchowych. Ten ksiądz o niczym innym nie myślał, jak o swoim postępie i żył niedługo. Wyjechał za granicę na kurację i tam umarł”12/.
bp Leon M. Andrzej Gołębiowski bp M. Michał Kowalski
bp Leon M. Andrzej Gołębiowski           bp M. Michał Kowalski

Kapłan Maria Franciszek pierwszy po Mateczce uznał, że objawione Dzieło Wielkiego Miłosierdzia jest darem Boga dla ludzkości13/. Był on w pełni przekonany o Bożym pochodzeniu Objawienia. Rozumiał, że Mateczka, otrzymując łaskę bezpośredniego poznania woli Bożej, pochodzącej z samego źródła, otrzymała, jakby z natury rzeczy, władzę nad kapłanami skupionymi w Zgromadzeniu i chcąc upewnić się o słuszności swojego rozumowania, zapytał: „Moja Matko, czy był kiedy taki przykład, żeby kapłan słuchał kobiety i był pod jej kierunkiem? Odpowiedziałam, że o przykładzie takim nie wiem, ale ja nie mam być przełożoną, tylko mistrzynią”14/. Później również i inni kapłani mariawici pytali Mateczkę o jej status w Zgromadzeniu Kapłanów. Z pytaniami odsyłała ich do o. Honorata. Ksiądz Andrzej Gołębiowski otrzymał od niego odpowiedź, z której w sposób oczywisty wynika, że w historii Kościoła znane były niewiasty, które miały specjalne misje, również wobec męskich zgromadzeń zakonnych. O. Honorat napisał: „(...), że to nie pierwszy taki środek [kiedy kobieta otrzymała misję reformy Kościoła], świadczy o tym żywot św. Kolety, która podobne [jak Mateczka] objawienia miała i otrzymała nawet władzę od papieża nad wszystkimi klasztorami męskimi, do których wchodziła z władzą reformatorki i kapłani na klęczkach oddawali jej posłuszeństwo i przyjmowali przepisy reformy; jak później ze św. Teresą względem karmelitów to samo się powtórzyło. Św. Katarzyna Sieneńska w podobny sposób kierowałaswoim spowiednikiem. Również św. Salezy otwierał swoje sumienie i wady św. Franciszce Chantal i św. Franciszek Seraficki zasięgał rady św. Klary w rodzaju życia, jakie on i jego bracia mieli prowadzić, bo Bóg zwykł przez pokorę dusze prowadzić. Te przykłady powinny uspokoić Czcigodnych Panów, że nie ma nic zdrożnego w takim postępowaniu, owszem, wielcy święci to praktykowali i Kościół św. nieraz upoważniał.

W Regule św. Klary zreformowanej przez Urbana VIII jest przepis, że kapelan ma ślubować posłuszeństwo przełożonej klasztoru, bo muliers non suint capoces potestat (is) ordinis, sed non iurisdictionis (kobiety nie mogą otrzymywać święceń kapłańskich, ale jurysdykcję, czyli władzę duchową posiadać mogą), a tym bardziej do przewodnictwa duchowego są sposobne (...) Osobę, która to [Objawienie] otrzymała znam od b. wielu lat, prawie od jej dzieciństwa i uważałem, że zawsze objawiała usposobienie do tego rodzaju życia i chociaż odznaczała się poświęceniem w posługach miłości, uważałem, że należało ją pokierować na inną drogę. Zawsze też odznaczała się wielką znajomością dusz i trafnym i roztropnym, choć mężnym kierunkiem, w którym prawie nigdy nie błądziła”15/.

Bóg chciał, żeby Mateczka była mistrzynią, a nie przełożoną Zgromadzenia Kapłanów Mariawitów i dlatego przy końcu 1893 r. siostra Maria Franciszka postanowiła ustanowić przełożonego Zgromadzenia, liczącego w tym czasie dwóch członków. Poza wspomnianym już o. Felicjanem Marią Franciszkiem Strumiłło, drugim był o. Kazimierz Maria Jan Przyjemski. Z tytułu formalnego pierwszeństwa przełożonym powinien zostać o. Maria Franciszek, ale ten propozycji nie przyjął, tłumacząc się złym stanem zdrowia, co było oczywistą prawdą, bo w dwa lata później zakończył życie. Dlatego pierwszym przełożonym Zgromadzenia Kapłanów Mariawitów został o. Kazimierz Maria Jan Przyjemski.

Twórczyni mariawityzmu była osobą o niezwykle silnej charyzmie, którą nieomal fizycznie odczuwały osoby, mające z nią kontakty bezpośrednie. Dlatego ks. Jan Kowalski po pierwszym z nią spotkaniu powiedział: „Dość mi na tym, że poznałem świętą”16/. Podobnie zareagował ks. Kazimierz Przyjemski: „Jan był szczęśliwy, bo poznał świętą”17/. Natomiast ks. Józef Miłkowski o swoim pierwszym spotkaniu z s. Marią Franciszką napisał w pamiętniku: „Gdy wszedłem do pokoju [o. Tomasza Kłopotowskiego] spostrzegłem siedzącą przy biurku Panią, ubraną w czarną suknię, w ciemnych okularach, nadziemsko mile i poważnie na mnie spoglądającą. Taki majestat odbijał się od Niej, że zbliżając się do niej, upadłem na kolana i nie mogłem z wrażenia wypowiedzieć żadnego słowa, tylko klęczałem i wpatrywałem się w Jej jakby nieziemską postać. Dopiero po pewnym czasie sama się odezwała do mnie i ośmieliła mię tym do mówienia o sobie. Takie było moje pierwsze spotkanie się z tą świętą, jak odczułem, Panią”18/.

W podobny sposób opisał swoje odczucia z dnia 24 grudnia 1906 r. świecki jeszcze wówczas Klemens Feldman: „W pierwszym pokoju siedzieli o. Michał Kowalski i o. J. Przyjemski. Przywitali mnie bardzo serdecznie. Po krótkiej chwili otworzyły się drzwi sąsiedniego pokoju i weszła Mateczka, ubrana w popielatą suknię z pelerynką. Stałem wtedy oparty o piec. Odczułem w jednej chwili, że mam przed sobą Świętą, wybrankę Bożą. Przyklęknąłem więc i ucałowałem jej rączkę. Mateczka pochyliła się i złożyła pocałunek na mojej głowie”19/.

Krótki przegląd opisanych odczuć ze swoich pierwszych spotkań ze św. Marią Franciszką, zakończy wspomnienie bpa Romana M. Jakuba Próchniewskiego z 20 września 1896 roku: „Ujrzałem przed sobą Osobę, mającą około trzydziestu paru lat, średniego wzrostu, szczuplutką, ubraną skromnie w czarną suknię. Twarzy jej jasno śniadej dodawał jakiegoś nadziemskiego uroku uśmiech, więcej niż anielski. Zdawało się, że przez Nią uśmiecha się do mnie Bóg i przynosi mi jakiś dar, którego jeszcze nie rozumiem. Przez wzrok jej patrzący na mnie inaczej niż zwykł patrzeć wzrok kobiety, zdawało mi się, że patrzy Sam Dobry Pasterz, Jezus Chrystus, który zna wartość duszy ludzkiej, a zwłaszcza kapłańskiej (...). Tego pierwszego spotkania nie zapomnę nigdy, zbyt głęboko wryło się ono w mej duszy. Od tego spotkania rozstrzygnęły się moje losy w tym życiu i na wieczność (...)”20/.

Zadziwiająca jest zbieżność przytoczonych opinii. Stwierdzić można, że są tożsame, chociaż pisane były niezależnie od siebie, przez różne osoby, w okresie około 10 lat jedne od drugich. Czy opisane uczucia, zachowania i odczucia, wynikające z pierwszego kontaktu z naszą Świętą, były wywołane, jak twierdzą niektórzy, miłym obejściem Mateczki, jej świątobliwymi rozmowami, odkrywczo przez nią przedstawianymi prawdami Bożymi, albo jej urzekającym urokiem osobistym? Zapewne każdy z tych czynników miał jakieś cząstkowe znaczenie. Nie była to jednak tylko fizyczna fascynacja jej osobą, bo każde takie zauroczenie z czasem słabnie, aż w końcu całkowicie zanika, ale były to głębokie i trwałe doznania psychiczne o charakterze mistyczno-ofiarnym, podczas których Bóg udzielał im swej łaski wybraństwa w Dziele Wielkiego Miłosierdzia.

Moc zewnętrznej emanacji ducha Mateczki wypływała z jej głębokiej, bezgranicznej i nigdy nie zachwianej wiary, że oto dostąpiła najwyższej łaski, w której Bóg objawił jej swoją wolę, a ona miała jej treści najściślej wypełnić. To jej wewnętrzne oświecenie przez Syna Bożego, czyli jak jej Bóg objawił, przez Światłość, oraz wypełniająca ją całą radość, że oto Bóg z miłosierdzia swego dał światu ostatni ratunek, udzielały się nadzwyczajnie otoczeniu i zaszczepiały w duszach ludzkich łaski, dzięki którym otwierali się całkowicie na działanie Boga w umysłach, duszach i w swoich sercach.

Silna wiara Mateczki, utwierdzona potęgą jej wybraństwa Bożego, działała nadzwyczajnie na pierwszych kapłanów mariawitów, wyzwalając u nich czyste pragnienie poddania się woli Boga i całkowitego poświęcenia się w służbie Dzieła Wielkiego Miłosierdzia. Nabytego przez nich przekonania nikt i nic nie mogło zakwestionować, ani podważyć. Pierwsi kapłani mariawici bezkompromisowo zaufali Bogu, czemu dali bezprzykładny wyraz w okresie po ogłoszeniu stanowiska Rzymu w kwestii mariawickiej w 1906 r. i zdecydowanie przeciwstawili wolę Boga nawet najbardziej uznanym autorytetom. O takiej bezkompromisowej postawie kapłanów mariawitów pisał o. Honorat do generała zakonu kapucynów w liście z dnia 12 sierpnia 1903 r.: „Ogólnie biorąc, wszyscy ci kapłani są święci osobiście, jak najbardziej gorliwi, wytrwali w umartwieniu i - że tak powiem - stanowią kwiat naszego kleru świeckiego w całym Królestwie [Polskim], działają bowiem we wszystkich jego diecezjach. Są jednakże zbyt łatwowierni i fanatycznie w swej kierowniczce [Marii Franciszce Kozłowskiej] zaślepieni; uważają ją za świętą, czczą ją i wszystko, co od niej pochodzi, przyjmują jakby przez Boga Samego Objawione. I do tego stopnia się na niej opierają, że gdyby zabrano im tę wiarę, być może wszystko by się u nich załamało”21/.

Przytoczone opinie pochodzą z okresu, kiedy Zgromadzenie Kapłanów Mariawitów miało za sobą 6 lat istnienia. Przez ten czas zmieniały się relacje pomiędzy Marią Franciszką Kozłowską i Honoratem Koźmińskim oraz między o. Honoratem a kapłanami mariawitami. Nie będę tych stosunków analizował, jednak dla ilustracji zachodzących w tym czasie zmian, warto przypomnieć fragmenty innego listu o. Honorata do Rzymu, ale z okresu o 5 lat wcześniejszego, bo z roku 1898: „Pewna dusza [Feliksa Kozłowska], która czuła się powołaną do życia kontemplacyjnego, idąc za wskazówką swego spowiednika [o. Honorata], rozpoczęła życie według reguły św. Klary (o ile to było możliwe) w nieustannym poście, wśród częstych ćwiczeń duchownych, z brewiarzem i pracą ręczną, polegającą na szyciu paramentów kościelnych. Te modlitwy i pokuty mają na celu przynaglenie Boga, aby wysłał dobrych robotników do winnicy swojej. Szczególnie poświęcają się szerzeniu czci Najśw. Sakramentu i adoracji wynagradzającej. Owa niewiasta [Feliksa Kozłowska] zdobyła sobie wielki szacunek u Ordynariusza i prawie wszystkich kapłanów (...)”22/.

Jeżeli pierwsi kapłani mariawici czuli, myśleli, pracowali i mówili tak, jak świadczył o nich o. Honorat w liście wyżej przywołanym, to musieli oni zostać w taki sposób duchowo ukształtowani, a dokonała tego procesu ich mistrzyni duchowa, święta Maria Franciszka Kozłowska, która wcześniej ukształtowała duchowo siostry mariawitki, a później także cały lud mariawicki.
Mateczka z matką Anną i siostrami
Mateczka z matką Anną i siostrami

Obiegowa opinia, psychologicznie bardzo trafna głosi, że człowiek tyle tylko może dać innemu człowiekowi, ile sam posiada. Jakże więc wewnętrznie bogato, duchowo i intelektualnie, wyposażona była Mateczka, jeżeli tak ogromnie dużo przekazała ze swego ducha kapłanom mariawitom, siostrom zakonnym i wiernym świeckim, tworząc wzorzec nowej duchowości i urabiając ich dusze i umysły zgodnie z oczekiwaniami Boga.

Mateczka była miłośniczką modlitwy i uczyła mariawitów jak prawdziwie i szczerze modlić się należy do Boga, ponieważ uważała, że w jej trakcie człowiek osiąga najlepszy osobisty kontakt z Bogiem. Matka Elżbieta Stummer, która z polecenia o. Honorata kilkakrotnie wizytowała płockie Zgromadzenie Sióstr Ubogich św. Klary „była pod urokiem jej [Kozłowskiej] ducha modlitwy”23/.


Siostry

Nasza Matka duchowa wierzyła w żywą i realną obecność Jezusa w Eucharystii i wiarę tę zaszczepiła w duszach wszystkich mariawitów: „Jeżeli ktokolwiek [z ludzi] zrozumiał, że Jezus Chrystus jest Chlebem Życia, to była nią Maria Franciszka Kozłowska”- świadczył abp Marinus Kok w płockiej Świątyni 1 sierpnia 1993 r., podczas uroczystości rocznicowych 100 - lecia objawienia Mateczce Dzieła Wielkiego Miłosierdzia.
W częstych kontaktach z kapłanami nasza Mistrzyni wskazywała im drogę do osiągnięcia świętości i określała metody, jak po tej drodze wiernych należy prowadzić. Uczyła kapłanów reguł życia zakonnego, opartego na ślubach: ubóstwa, posłuszeństwa i czystości. Przekonywała ich skutecznie o potrzebie ustawicznej pracy nad szerzeniem czci Boga Eucharystycznego i o osobistej odpowiedzialności kapłanów przed Bogiem za zbawienie dusz powierzonych ich pasterskiej pieczy.
O ogromnym wpływie, jaki Mateczka wywierała na kapłanów, dowiadujemy się z ich świadectw: „Każda rozmowa z Mateczką wprowadzała mnie w podziw i zdumienie - napisał bp Andrzej Gołębiowski - zawsze oczy miałem utkwione w Jej anielskie oblicze i podziwiałem jej świętość i mądrość Bożą w Niej mieszkającą. Rozmowy i obcowanie z Mateczką wywierały na mnie prawdziwy wpływ, otrzymywałem głębokie światło w rzeczach Bożych i coraz większe poznanie własnej nędzy. Polecenia i wskazówki Najdroższej Matki przenikały do głębi mego serca i były jak Słowo Boże (...).Była to moc, którą Pan Jezus dał Najdroższej Mateczce nad duszami i sercami naszymi”24/.

Najwięcej świadectw opisujących Mateczkę jako mistrzynię życia duchowego mariawitów pozostawił bp Jakub Próchniewski. Oto fragment jednego z nich: „Kto miał szczęście obcować z Nią, a nauczony przez Ducha Świętego patrzeć na Nią wzrokiem duszy i czystego serca, ten widział w Niej Nadziemską Istotę, prowadzoną przez Pana Jezusa i pełną Ducha Przenajświętszego. Ten odczuwał w Mateczce Mistrzynię, która będąc sama pełna tego Ducha Światłości, stała się Matką naszych dusz i rodzi je ku żywotowi wiecznemu. Ten doświadczał na sobie, jako ta Święta Boża z mroków rutyny kościelnej, która zabijała nam życie ducha, wprowadza nas ku Światłu Bożemu i ze zdumieniem naszym tworzy w nas nowy świat prawdy, istotnego życia i wesela w Duchu Świętym”25/.

Wartości św. Marii Franciszki, jako mistrzyni duchowej kapłanów mariawitów dostrzegał i kierunki jej oddziaływania duchowego aprobował i zalecał Honorat Koźmiński, który w liście do Eleonory Motylowskiej, napisał: „Stosunki ich [kapłanów mariawitów z Matką Marą Franciszką Kozłowską] były z moją wiedzą i rzeczywiście bardzo dobrze nimi kierowała (...)”26/.

Współczesny nam teolog i historyk rzymskokatolicki, ks. prof. Edward Warchoł, analizując różne przejawy wpływu Mateczki na kapłanów mariawitów i chcąc zrozumieć, co nowego Maria Franciszka mogła im zaproponować w sferze ducha, co było tą siła sprawczą, przyciągającą kapłanów do głoszonego przez nią programu, a był to przecież program trudny, wymagający wielu wyrzeczeń osobistych, doszedł do wniosku, że za Mateczką opowiedzieli się kapłani najbardziej wykształceni, wrażliwi, poszukujący szans spełnienia się w swoim powołaniu kapłańskim.

Zauważyć trzeba i to, że nie poszły za nią jednostki, ale dziesiątki księży, widzących potrzebę zmian w Kościele, tkwiącym dotąd jeszcze w strukturach średniowiecza i gotowych podjąć się przeprowadzenia koniecznych reform: „Młodzi księża rzymskokatoliccy, niewątpliwie gorliwi, wykształceni, dostrzegający potrzebę reform, szczególnie bardziej nowoczesnego i bardziej adekwatnego do potrzeb czasu ustawienia duszpasterstwa, nie znajdując pod tym względem większego zrozumienia u swoich biskupów, w zetknięciu z F. Kozłowską, która ukazywała im drogę doskonałości i świętości bardziej wymagającą, ale i bardziej obiecującą, bo pobudzającą do pracy nad sobą, opartą na Miłosierdziu Bożym, ale i na Bożej sprawiedliwości, dostrzegali wielką szansę dla gruntownej reformy Kościoła, wyzwalali w sobie to - co ich zdaniem - dawało możliwości lepszego wypełnienia swojego kapłaństwa, a te wartości dostrzegli w mariawityzmie”27/.

W swoim nauczaniu Maria Franciszka położyła szczególnie silny nacisk na ułożenie nowych jakościowo stosunków wzajemnych pomiędzy duchowieństwem a ludem, które opierać się miały na miłości braterskiej i na poszanowaniu godności każdego człowieka. Poddała mocnej krytyce styl życia duchowieństwa rzymskokatolickiego, a zwłaszcza okazywanej przez nich powszechnie pychy, pogardy, wyniosłości i jaśniepaństwa. Twierdziła, napominając, że postawy takie sprzeczne są z radami ewangelicznymi i prowadzą do wyobcowania się duchownych ze społeczności wiernych, a także ze środowisk społecznych z których sami się wywodzili.

Tymczasem kapłani mariawici, postępując według wskazówek swej Matki, stosunki z wiernymi oparli na nowych zasadach, które prawidłowo dostrzegł i trafnie zinterpretował ks. Józef Rokoszny, kolega akademicki bez mała wszystkich kapłanów mariawitów, absolwentów Akademii Duchownej w Petersburgu. W 1909 r. napisał między innymi: „Stańmy śmiało wobec prawdy. Czym, spytajmy, ci duchowni [mariawici] tak przywiązali do siebie lud, że idzie on za nimi ślepo? I odrzucając wszelkie nieszczere insynuacje, musimy odpowiedzieć: miłością! Z uczuciem serdecznym i płynącym z niego poświęceniem oddali się ludowi całkowicie. A lud, dziecię natury, odczuł uczucia instynktownie - zresztą przekonany tysiącznymi faktami. I nawzajem oddał się księżom [mariawitom] bezgranicznie. I wierząc im ślepo, idzie za nimi wszędzie dokąd bądź go wiodą. Tyle może miłość ludu”28/.

Przewodnictwo duchowe Mateczki i wypływające z niego nauczanie, głęboko zakorzeniło się w psychice mariawitów i odcisnęło się trwale na ich postawach, zachowaniach, działaniach oraz wierze i pobożności, i było efektem bogatego wyposażenia duchowego, wypływającego z jej osobowości. Była jednostką wybitną o ukształtowanej osobowości, dojrzałą emocjonalnie o bardzo wysokim stopniu inteligencji, bardzo pobożną, gorliwą, umiejącą wczuwać się w stany uczuciowe innych osób (empatia) i właściwie je interpretować. Dzięki tym przymiotom miała łatwość w nawiązywaniu kontaktów interpersonalnych. Była w stopniu wysokim urobiona religijnie, co pozwoliło jej ogłaszać prawdy jej objawione i wiarygodnie je wyjaśniać. Wszystko to w dużym stopniu zadecydowało o autentyczności w głoszeniu misji przez Boga jej objawionej. Wyszczególnione cechy jej osobowości były pomocnym ułatwieniem w skutecznym oddziaływaniu na osoby z jej bliższego i dalszego otoczenia.

Chociaż Mateczka bezpośrednio kształtowała duchowo kapłanów i siostry zakonne, to jednak pośrednio wywierała także znaczący wpływ na formowanie duchowe mariawitów świeckich. Dla przykładu podam kilka dziedzin, w których wpływy Mateczki okazały się najsilniejsze i względnie trwałe: Maria Franciszka ukształtowała inną, nową, mariawicką wrażliwość religijno - pobożnościową, polegającą na tym, że mariawici nie muszą zmysłowo widzieć, żeby wierzyć: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J.20,29). Dlatego mariawitom do przeżywania i wyznawania prawd wiary zbędne są wszystkie tak bardzo spektakularne cudowne zdarzenia. Mariawitów nie przekonują rzekomo cudami słynące obrazy, posiadające jakoby moce nadprzyrodzone. Z dużą rezerwą, wręcz z powątpiewaniem, podchodzimy do wątpliwych cudów, dokonywanych przez różne osoby, także zmarłe, ponieważ mają one konotację koniunkturalną i związane są one np. z procesami beatyfikacyjnymi lub kanonizacyjnymi albo z tworzeniem różnego rodzaju sanktuariów. Święta Maria Franciszka wpoiła w nas mocne przekonanie, że Bóg indywidualnie prowadzi przez życie każdego człowieka. W procesie tym pomocne są ludziom znaki (cuda) jakich Bóg dokonuje w duszach i sercach wiernych. Sceptyczni jesteśmy wobec wszystkich tzw. cudów widzialnych, pamiętając o słowach naszej Matki: „(...) dusza każdego człowieka jest osobnym światem cudów Bożych (...), każda ma wyznaczoną sobie od Boga inną drogę życia wewnętrznego i względnie do niej odpowiednie łaski czyli pomoce Boże. Tutaj nie ma miejsca na szablon ludzki (...), tutaj potrzebne jest działanie samego Boga, który nigdy nie powtarza się w swym działaniu na dusze. Dlatego Sam pozostał rzeczywiście obecny [w Przenajświętszym Sakramencie] między nami, żeby kierować duszami i być dla nich Najwyższym Pasterzem”29/.

W nauczaniu swoim Mateczka ukazywała inny, rzeczywisty obraz Boga, Boga racjonalnego, działającego na intelekt, a nie Boga zmysłowo-wyobrażeniowego, rozumianego i opisywanego sensualistycznie, ponieważ sprawność zmysłowo-wyobrażeniowa prawie nigdy nie bywa wolna od błędów, a to dlatego, że zmysły zazwyczaj nie odzwierciedlają, adekwatnie i rzeczywiście, zachodzących procesów fizycznych, a wyobrażenia, jako oparte na doświadczeniu osobniczym, zależne są od ilości, różnorodności i jakości nabytych w trakcie życia doświadczeń. Dlatego człowiek jest zdolny wyobrazić sobie tylko to, co uprzednio widział, o czym słyszał, co przeczytał, czyli tylko to, co było udziałem jego doświadczenia i co utrwalone zostało w korze mózgowej. Sprawność wyobrażeniowa jest zerowa w tych przypadkach, w których człowiek nie zetknął się wcześniej osobiście z określonym przypadkiem. Sprawność wyobrażeniowa może być także zafałszowana na skutek defektów psychofizycznych. Wyobrażenia mają z reguły charakter sensualistyczny, a więc nie dają się uzasadnić, ani zweryfikować. Zatem są one najbardziej podatne na wszelkiego rodzaju przekłamania30/.

Mistrzyni duchowa mariawitów przybliżyła ludziom ikonę Boga Miłosiernego, oddziałującego przez miłość, której formą upostaciowioną jest Boże Miłosierdzie; ale i przez Bożą Sprawiedliwość. Jeszcze za swego życia Mateczka była dla mariawitów niedościgłym wzorem ufności położonej w Stwórcy. Była także wzorem dziecka Bożego, trwającego ustawicznie na modlitewnej rozmowie z Bogiem. Całą swoją nadzieję i losy swojego życia oparła na całkowitym poddaniu się woli Boga, będąc całkowicie posłuszna Jego nakazom. Jej zasługą jest to, że mariawici wyróżniają się innym sposobem pobożnościowej ekspresji, polegającej na intymnej, wyciszonej, osobistej, szczerej i skupionej na bezpośredniej relacji modlitewnej z Bogiem, która połączona ze swoistą, ale trudną do zdefiniowania atmosferą duchową, stworzyły nowy typ żywej pobożności.

Święta Maria Franciszka była w mariawityzmie jedynym wzorcem osobowym, na bazie którego zbudowała etos mariawity, duchownego i świeckiego. W procesie jego kształtowania stosowała metody oddziaływania psychologicznego, jednostkowe i zbiorowe. Były to z reguły proste zabiegi psychotechniczne, co nie oznacza, że były łatwe. Do najczęściej stosowanych należała metoda przykładu osobistego. Ta należy do najtrudniejszych, ponieważ łatwo jest głosić pewne systemy wartości i poglądów, określać zachowania i sposób życia, ale jakże trudno, bywa, że wręcz niemożliwie, jest według nich żyć i własnym życiem potwierdzać głoszone zasady. A Mateczka żyła tak, jak nauczała, w pełnej harmonii pomiędzy wartościami deklarowanymi, a praktyką życia codziennego. Dlatego metoda przykładu osobistego jest najbardziej wiarygodną, przekonującą, skuteczną i sprawdzalną formą prawdziwości głoszonych haseł.

   W drugiej grupie metod, tzw. interakcyjnych, stosowanych przez Mateczkę, znajdują się:
- rozmowy bezpośrednie w przebiegu których istnieje możliwość przekazania własnych poglądów, ich konfrontacji z opiniami rozmówcy, poszukiwanie podobieństw i wyjaśnianie różnic. Na rozmowy św. Maria Franciszka przeznaczała ogromną ilość czasu uważając, że poznanie człowieka w kontaktach bezpośrednich jest najpełniejsze i najmniej zafałszowane.
- korespondencja. Mistrzyni mariawitów napisała wiele setek listów. Z tej liczby zachowało się niespełna 300. Wszystkie podzielić można na dwie grupy: pierwsza - to odpowiedzi na listy do niej pisane i druga - listy pisane z jej potrzeb wewnętrznych albo spowodowane sytuacjami bieżącymi w Zgromadzeniach lub w Kościele. Żadnego listu nie pozostawiała bez odpowiedzi. Nie kategoryzowała je na ważne i na nie mające ogólniejszego znaczenia. Rozumiała bowiem, że dla autora listu problem, który w nim zawarł, należał do ważnych. Dlatego przeznaczył czas na jego napisanie i poniósł koszty na jego doręczenie, aby nurtującą go sprawą podzielić się z adresatem, oczekując od niego rady i pomocy. Zdawała sobie sprawę z faktu, ze autor listu obdarzył ją zaufaniem, którego nie mogła zawieść, bo brak jej reakcji mógłby być równoznaczny z odtrąceniem człowieka i jego problemów, a tego chrześcijaninowi czynić nie wolno.
- konferencje i zebrania były metodą oddziaływania bezpośredniego na mariawickie osoby konsekrowane. Mateczka w ich przebiegu przekazywała najważniejsze treści dotyczące spraw ideowych, teologicznych i dogmatycznych. Służyły one również do omawiania bieżących spraw organizacyjnych i dyscypliny zakonnej.
- wizytacje były skuteczną metodą oddziaływania na większe grupy wiernych. Dawały one możliwości bezpośredniego kontaktu z dużymi zbiorowościami ludzkimi. Służyły przede wszystkim umacnianiu duchowemu wiernych, utwierdzaniu ich w słuszności dokonanego wyboru, ożywieniu i pogłębieniu wiary, ale także osobistemu poznaniu się.

Styl w jakim Mateczka kierowała ludźmi, to styl konsultatywny, oparty na szerokim współdziałaniu z podwładnymi przy zachowaniu prawa do podejmowania ostatecznej decyzji. Analizując różne przejawy oddziaływania św. Marii Franciszki na wiernych, nie można pominąć jej wysokiej zdolności wpływania psychologicznego na jednostki i na zespoły ludzkie. A przecież nie była wykształconym psychologiem. Dlatego wysoki stopień trafności jej diagnozowania psychologicznego i duża skuteczność w osiąganiu zamierzonego wpływu na psychikę, albo na dusze ludzi pozostających w jej kręgu, nie były rezultatem wyuczonych sposobów, ale darem Bożym. To pozwala nam Mateczkę określić jako psychologa intuicyjnego o bardzo wysokiej skuteczności urabiania dusz ludzkich.

Dla badających problematykę mariawicką, zagadnieniem pierwszorzędnym jest właściwe usytuowanie Mateczki w mariawityzmie, jej pozycja, znaczenie i rola, jaką odegrała w ruchu mariawickim. Wnioski mogą być różne, w zależności od kontekstu przeprowadzonych badań i analiz, ale w ogólnym zarysie są zbieżne. Swoje wnioski, wypływające z przedstawionych treści zawarłem w kilku punktach:

1. Święta Boża, przez którą Bóg objawił światu Dzieło Wielkiego Miłosierdzia, jest Twórczynią mariawityzmu i Założycielką obu mariawickich Zgromadzeń zakonnych. Jest Matką Miłosierdzia i Matką Mariawitów.
2. Bez św. Marii Franciszki nie byłoby mariawityzmu i mariawitów.
3. Wszyscy mariawici duchowo z niej się wywodzą i w niej tkwią korzenie ich mariawickiej tożsamości.
4. Ona ukształtowała duchowo kapłanów mariawitów, siostry zakonne i cały lud mariawicki. Dlatego jakaś cząstka jej osobowości tkwi w każdym mariawicie.
5. Parafrazując słowa św. Jana (J.1,3) można najdokładniej określić pozycję, znaczenie i rolę Mateczki mówiąc, że w mariawityzmie nic się bez niej nie stało, co się stało. Tak było do końca jej ziemskiego bytu.
6. Bez reszty oddała się realizacji misji otrzymanej przez Boga, przybliżając ludziom Boga Eucharystycznego w Dziele Wielkiego Miłosierdzia.
7. Z nakazu Bożego podjęła próbę reformy Kościoła. Za głosem Jezusa i za jej przykładem, opowiedzieli się nieliczni kapłani. Cały Kościół urzędowy i jego kler odrzucili i potępili dar Boży, ofiarowany ludzkości i światu na czasy ostateczne.
8. Na podstawie analizy tekstów źródłowych, posiłkując się stanem współczesnej wiedzy psychologicznej i uwzględniając jej usytuowanie w Dziele Wielkiego Miłosierdzia, można św. Marię Franciszkę Kozłowską określić w kategoriach naukowych jako eschatologa etycznego, to jest człowieka, który od Boga otrzymał zadanie usunięcia zła z Kościoła poprzez przeprowadzenie koniecznych reform, przywracających pierwotny stan pozytywny tych dziedzin życia i działalności Kościoła, które w toku jego rozwoju, dotknięte zostały negatywnymi wynaturzeniami.

Wszyscy wielcy reformatorzy Kościoła, jak choćby św. Franciszek Seraficki, byli eschatologami etycznymi. Także św. Maria Franciszka jest bez wątpienia takim właśnie eschatologiem. Święta Maria Franciszka Kozłowska nie przestała być Matką i Mistrzynią duchową także dla współczesnych mariawitów. Pamięć o niej samej, jak również idee i zasady, które głosiła za swego życia, są nadal żywe i obecne wśród mariawitów początku XXI wieku. Tak, jak ponad 100 lat temu, także dzisiaj sięgamy do jej tekstów i zawartego w nich nauczania. Zawsze, kiedy mamy jakiekolwiek wątpliwości, trudności duchowe, albo kłopoty w interpretacji nauki mariawickiej, wówczas wracamy do źródła, do zapisów jej nauk, aby móc skorygować lub potwierdzić własne przemyślenia, poglądy i opinie. Mateczka jest nadal sprawdzonym i potwierdzonym Przewodnikiem na drodze, po której mariawici zmierzają do Boga. Pokonujemy ją przez całe życie. Jest to droga wypróbowana i pewna, a ta, która z łaski Boga na szlaku tym nam przewodzi, nieustannie wytycza jej najlepszy kierunek. Gdybym wystąpienie swoje zakończył na omówieniu faktów historycznych, odnoszących się do św. Marii Franciszki, mistrzyni życia duchowego mariawitów, bez sprecyzowania wniosków wynikających z przedstawionej analizy jej życia i działalności, nie spełniłbym założonych sobie celów. A wnioski są następujące:

1. Jako imperatyw kategoryczny należy traktować tezę, że wiara nie jest darem danym człowiekowi raz na zawsze. Nie jest także ludzkim wyposażeniem genetycznym. Wiarę nabywa się w ciągu życia osobniczego, ucząc się jej i w niej się wychowując. Dlatego należałoby w sposób wszechstronny i powszechny popularyzować postać św. Marii Franciszki i to zarówno wśród dzieci i młodzieży, jak i wśród osób dorosłych. W tym celu należy wykorzystywać każdą sposobność, np. lekcje religii, nauki (kazania), spotkania młodzieżowe, ale i zupełnie zapomniane odczyty i spotkania dyskusyjne.
2. Należałoby powołać w tych parafiach, gdzie istnieją ku temu odpowiednie warunki, kluby dyskusyjne, składające się z inteligencji mariawickiej, młodzieży gimnazjalnej i licealnej, studentów oraz wszystkich innych osób zainteresowanych poznawaniem, studiowaniem i badaniem problematyki mariawickiej.
3. Wyeksponować portret św. Marii Franciszki w odpowiednim miejscu w kościołach.
4. Jako zadanie nie cierpiące zwłoki należy podjąć prace nad przywróceniem mariawitom świeckim właściwego miejsca w Kościele, wykorzystując ich wiedzę, zdolności, umiejętności i posiadane możliwości dla pożytku ogólnego. Silne zaangażowanie świeckich w życie Kościoła, pozwoli ożywić jego działalność i pociągnąć do aktywności tych wszystkich, których z różnych powodów pozostawiono na uboczu. Pamiętać należy, że Mateczka pragnęła widzieć wszystkich mariawitów w strukturach zorganizowanych.
5. Czas powrócić do zasad mariawityzmu pierwotnego, określonego przez Mateczkę, a ze stanu obecnego usunąć wszystko to, co wynaturzyło ideę Bożą, zachowując z rzeczy nowych tylko to, co do zachowania jest konieczne.
6. Zjednoczyć wysiłki wszystkich mariawitów, duchownych i świeckich, dla odczytania na nowo objawionego Dzieła Wielkiego Miłosierdzia i nauczania Mateczki, ażeby od podstaw rozpocząć prace nad przywróceniem mariawityzmowi należnego mu miejsca i znaczenia oraz podjąć się kontynuacji misji, do której Bóg mariawityzm powołał, zaczynając proces naprawczy od siebie samych.
7. Drugi imperatyw kategoryczny: mariawici powinni mieć mocno ugruntowaną świadomość swojej odrębności wyznaniowej, którą należy nieustannie podtrzymywać i pielęgnować. Dlatego poprzez różne formy oddziaływania trzeba nieustannie kształtować świadomość wyznaniową mariawitów o ich odmienności wyznaniowej, odrębnej tradycji i obyczajach, a przede wszystkim należy eliminować z życia mariawickiego wszelkie próby uniformizacji. Historia ludzkości zna wiele przykładów świadczących o tym, że tylko te narody, religie lub wyznania przetrwały wszystkie burze dziejowe i istnieją po dziś dzień, które nie zrezygnowały ze swojej odmienności. Natomiast te społeczeństwa i systemy społeczne, które poddały się procesowi upodabniania się do większości, w jakimś okresie historycznym rozmyły się w masie dominującej większości, zostały przez nie wchłonięte i zniknęły na zawsze ze świadomości ludzkiej i z kart historii.
8. Nie możemy tracić z pola naszego widzenia braci i sióstr z denominacji felicjanowskiej. Należy powrócić do starań podejmowanych w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, mających na celu zbliżenie, a w perspektywie czasowej, zjednoczenie obu Kościołów mariawickich. Prawie wszystko nas łączy, a niewiele dzieli. Podjęcie wspólnych rozmów to nasz najważniejszy i najpilniejszy obowiązek ekumeniczny, pierwszy przed innymi.

Jestem przekonany, że podjęcie prac i działań tu wyszczególnionych, a także innych, o których pamiętamy, a nie zostały one tu wymienione, może przyczynić się skutecznie do wprowadzenia Kościoła na drogi ku lepszej przyszłości. Wierzę, że cel taki przyświeca wszystkim mariawitom.

Władysław Stasnisław Ginter
(Mariawita 4-6/2012)

Przypisy:
1/ Chociaż idea mariawityzmu jest nowa i oryginalna, to sama nazwa „mariawitki” funkcjonowała już wcześniej. W ilustrowanej Encyklopedii Trzaski, Everta i Michalskiego czytamy: „Mariawitki (Congregatio Mariae-vitae), Zgromadzenie życia Maryi, jedyny zakon żeński pochodzenia polskiego, powstały w pierwszej połowie XVIII wieku w celu nawracania Żydówek i wychowywania sierot” /tom trzeci, L-O, s. 55, brw/. Zakon istniał około 100 lat. Jeszcze w 1864 r. istniał na terenie Królestwa Polskiego jeden klasztor sióstr mariawitek, liczący 5 zakonnic / Jabłońska Deptuła-Ewa, Zakony w XVI-XVIII w., w: Znak, nr 137-138/1965, s. 1658/. Ostatnia zakonnica tego Zgromadzenia, Florentyna Kisielówna, zmarła w 1896 r. w klasztorze PP Bernardynek w Słonimiu, w wieku 92 lat. (Przegląd katolicki, 2/1897, s. 330).
2/ Dzieło Wielkiego Miłosierdzia dla świata, czyli wypełnienie się objawienia św. Jana Apostoła na Starokatolickim Kościele Mariawitów, Płock 1922, s. 32, dalej: DzWM.
3/ DzWM, s. 17.
4/ DzWM, s. 97.
5/ Werner Maria, O. Honorat Koźmiński, kapucyn. 1829-1916, Poznań-Warszawa 1972, s.516, dalej: Werner.
6/ DzWM, s. 21.
7/ DzWM, s. 98.
8/ Werner, s. 510.
9/ Werner, s. 511-512.
10/ Werner, s.375.
11/ Ginter Władysław Stanisław, Słownik biograficzny duchownych mariawickich, Rzgów 2005, mps.
12/ Werner, s. 507.
13/ DzWM, s. 11.
14/ DzWM, s. 12.
15/ DzWM, s. 20-22.
16/ Mariae-vita. Z pamiętnika Ojca Jana, pierwszego Kapłana Mariawity, w: Królestwo Boże na Ziemi, 2/1930, s. 10, dalej KBnZ.
17/ KBnZ, 37/1929, s. 290.
18/ Pamiętniki Brata Maryi Leona, rkps bez daty.
19/ Życiorys Ojca Filipa, mps bez daty.
20/ Pamiętniki Ojca Biskupa Jakuba, w:KBnZ, 5/1930, s. 44, dalej Pamiętniki.
21/ Werner, s. 516.
22/ Werner, s. 510.
23/ Werner, s. 512.
24/ KBnZ, 21/ 1934, s. 165.
25/ Pamiętniki, KBnZ, 22/1930, s. 170.
26/ Werner, s. 512.
27/ Warchoł Edward, Proces wydzielenia się Związku Mariawitów Nieustającej Adoracji Ubłagania z doktrynalnych i organizacyjnych ram Kościoła rzymskokatolickiego, Sandomierz 2003, s. 9, dalej Warchoł.
28/ Warchoł, s. 23.
29/ Pamiętniki, KBnZ, 7/1931, s. 50.
30/ DzWM, s. 35.