Chcemy akcentować to,
co wspólne w obydwu naszych Kościołach

Październik 2011

Być może w społeczeństwie polskim nadal pamięta się o założycielce mariawityzmu wyłącznie jako o osobie wyklętej, nie uznaje się jej objawień - mówi biskup Michał Maria Ludwik Jabłoński

Ostatnie, 26. posiedzenie komisji mieszanej ds. dialogu teologicznego pomiędzy Kościołem rzymskokatolickim i Kościołem starokatolickim mariawitów odbyło się we Włocławku.

Udział w nim wzięli m.in. bp Michał Maria Ludwik Jabłoński (biskup naczelny Kościoła starokatolickiego mariawitów RP, ordynariusz diecezji warszawsko-płockiej), bp Bronisław Dembowski (profesor papieskiego wydziału teologicznego w Warszawie). W uroczystym posiedzeniu uczestniczył też płocki bp Piotr Libera.

ROZMOWA Z Michałem Marią Ludwikiem Jabłońskim

Rafał Kowalski: Obrady komisji bardziej podzieliły czy przybliżyły rzymskokatolików i mariawitów?

Bp Michał Maria Ludwik Jabłoński: Różnice pozostały. Kościół rzymskokatolicki nadal podtrzymuje decyzję z 1906 r. o ekskomunice św. Marii Franciszki Kozłowskiej, założycielki mariawityzmu. Choć podkreślone zostało, że ekskomunika nie dotyczy obecnie żyjących mariawitów. My z kolei nie uznajemy ustaleń I soboru watykańskiego dotyczących prymatu i nieomylności papieża. Nie znaczy to jednak, że dzieli nas przepaść. Przeciwnie, jedna i druga strona są zdania, by akcentować to, co wspólne. Mariawici i rzymskokatolicy np. uznają siedem sakramentów świętych, odprawiają mszę św., adorują Przenajświętszy Sakrament, oddają cześć Matce Bożej. W tym samym czasie obchodzą święta Bożego Narodzenia, Wielkanoc czy Boże Ciało. Warto w tym miejscu przytoczyć słowa Marii Franciszki Kozłowskiej: "Jak nadzieja w przyjście Mesjasza-Króla zawiodła Żydów, wiara w dogmaty rozdzieliła narody, tak miłość zjednoczy wszystkich". A na zakończenie obrad komisji padły słowa nawiązujące do pojednania chrześcijan: "Wierzymy i wspólnie wyznajemy, że pojednanie, gdy nastąpi, nie będzie tylko naszym ludzkim dziełem, lecz przede wszystkim dziełem Ducha św.".

Jak ksiądz biskup reaguje, widząc rzymskokatolików przychodzących pomodlić się do Świątyni Miłosierdzia i Miłości?

- Nie widzę w tym nic dziwnego. Przyciąga ich atmosfera naszej świątyni i świadomość, że Bóg jest jeden. W każdej świątyni chrześcijańskiej wisi krzyż przypominający o zbawczej ofierze Syna Bożego. Myślę, że pewne wątpliwości rozwiewa coroczna pielgrzymka do Skępego, która od kilku lat zatrzymuje się na chwilę przed naszą katedrą, by oddać cześć obecnemu w Eucharystii Zbawicielowi Świata. Warto dodać, że nasza świątynia niezmiennie wzbudza zainteresowanie turystów i płocczan. Trzeba było widzieć te tłumy uczestników wakacyjnego spaceru, jaki ostatnio został zorganizowany.

Mimo to spotyka się ksiądz biskup ze stereotypami dotyczącymi mariawitów?

- Być może w społeczeństwie polskim, w którym dominującym kościołem jest Kościół rzymskokatolicki, nadal pamięta się o założycielce mariawityzmu wyłącznie jako o osobie wyklętej, nie uznaje się jej objawień - dzieła Wielkiego Miłosierdzia jako ostatniego ratunku dla świata we czci dla Przenajświętszego Sakramentu i wzywaniu pomocy Matki Bożej. W dalszym ciągu pojawiają się czasem w niektórych publikacjach - czy też w historii parafii, na terenie których powstał mariawityzm - informacje, że jesteśmy herezją czy też sektą. Przypisuje się czasem mariawitom zdarzenia, które nigdy nie miały miejsca. Oto przykład. W historii jednej z parafii w Warszawie umieszczona była informacja o rzekomym spaleniu kościoła przez mariawitów. Dzięki poruszeniu tej sprawy na posiedzeniu komisji, działaniu biskupa Bronisława Dembowskiego i mojej skromnej osoby, udało się usunąć tekst obrażający mariawitów. I jeszcze jedno: może mało kto wie, ale nieopodal nas, w kościele św. Bartłomieja nad jednym z bocznych ołtarzy umieszczony jest obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy ofiarowany przez św. Marię Franciszkę Kozłowską. To nasza wspólna Matka Boża i niech łączy nas, wszystkich chrześcijan.

Skąd te negatywne głosy dotyczące mariawitów?

- Może pokutuje tu podejście do mniejszości? Tak jeszcze jest, niestety, że gdy na ulicy widzimy kogoś o innym kolorze skóry, co najmniej się dziwimy. Ale się to zmienia. Nawet w Płocku, o czym świadczy choćby coroczny tydzień ekumeniczny, komisja katolicko-mariawicka czy wspomniana pielgrzymka do Skępego. Owszem, zdarza się, że wybijają nam szyby. Ale mam nadzieję, że to jedynie chuligańskie zachowania.

Ciężko jest utrzymać tak dużą świątynię?

- Nie jest łatwo. Trud utrzymania Świątyni Miłosierdzia i Miłości wraz z kompleksem klasztornym spoczywa na wszystkich wiernych naszego Kościoła. W Płocku jest ich około stu. W 2014 r. obchodzić będziemy stulecie zbudowania naszej katedry i mam nadzieję, że do tego czasu zdobędziemy wystarczające środki na generalny remont tego zabytku. Potrzebne są duże pieniądze, ale zawsze trzeba mieć nadzieję. Dlatego chciałbym wyrazić wdzięczność władzom Płocka za remont dotychczasowej instalacji oświetlającej kopułę świątyni i za ponoszenie kosztów jej utrzymania. Ze względu na wspomniane akty wandalizmu liczę również, że zainstalowany zostanie w pobliżu monitoring.

Gazeta.pl Płock Wiadomości z Płocka

Rafał Kowalski, 02.10.2011 aktualizacja: 2011-10-02 20:40

(rj)

bp Michał Maria Ludwik Jabłoński
fot. Dominik Dziecinny / AG