55 lat w służbie Kościoła

Marzec 2009

„Witaj, Jezu, Synu Maryi” to słowa pieśni „Bądźże pozdrowiona”, którą śp. brat Zdzisław Kapusta śpiewał na swojej ostatniej w życiu Adoracji miesięcznej Przenajświętszego Sakramentu w Kościele Starokatolickim Mariawitów w Strykowie w dniu 9 września 2008 r. Parafianie słysząc słabnący głos swojego organisty - płakali.

Zdzisław Kapusta, syn Stanisława i Anny z domu Jędrzejczak, urodził się 11 sierpnia 1927 roku we wsi Smolice, parafia Stryków. Ojciec brata Zdzisława zmarł w roku 1936 mając zaledwie 32 lata. II wojna światowa przerwała edukację i rozdzieliła rodzinę Kapustów. W latach 1940-1944 brat Zdzisław służył jako parobek w Smolicach w rodzinie niemieckiej polskiego pochodzenia, a matka z ojczymem i trzema synami została wywieziona do pracy we Francji.

W latach 1945-1949 pracował jako robotnik w Zakładach Marchlewskiego w Łodzi.

Od roku 1947 grał już na tenorze w 12-osobowej mariawickiej orkiestrze założonej przez kapelmistrza p. Radzikowskiwego, która funkcjonowała przez rok. Następnie od 1948 roku grał w założonej przez p. Dukowskiego orkiestrze dętej Zakładów Chemicznych „Argon”.

To skromne przygotowanie artystyczne przydało się bratu Zdzisławowi w czasie służby wojskowej w 1 Praskim Pułku Piechoty odbywanej w latach 1949-1952. Przez trzy lata reprezentował Dywizję im. Tadeusza Kościuszki śpiewając najpierw w chórze, a następnie grając w orkiestrze dętej na tenorze. Zachowało się wiele zdjęć z koncertów tego licznego chóru po całej Polsce. Brat Zdzisław bardzo chętnie wspominał lata służby wojskowej, przesłuchania do chóru i orkiestry, atmosferę w czasie koncertów. Do ostatnich lat życia dokładnie pamiętał i z radością śpiewał pieśni żołnierskie, patriotyczne ale również ludowe. W książeczce wojskowej brat Zdzisław w rubryce stanowisko ma wpisane - orkiestrant.

Talent oraz wieloletnie już doświadczenie w śpiewie i graniu brata Zdzisława Kapusty postanowił „zagospodarować” w naszej parafii w Strykowie ówczesny proboszcz - brat biskup Michał Sitek. Wielokrotnie namawiany i zachęcany brat Zdzisław jesienią 1953 r. obejmuje - po zdaniu egzaminów z wykonania Mszy św. przed biskupem Michałem – obowiązki organisty w parafii w Strykowie.

Inicjatywa proboszcza parafii strykowskiej sięga dalej. Razem z bratem organistą jedzie do Łodzi (ul. Pabianicka firma Jacobs) i zakupują instrumenty dęte dla mariawickiej orkiestry w Strykowie, które brat organista przez 2 miesiące transportował autobusami do Strykowa. I takim oto sposobem od 1954 roku w parafii Kościoła Starokatolickiego Mariawitów w Strykowie rozpoczęła działalność orkiestra dęta. W jej składzie byli grający w orkiestrze p. kapelmistrza Radzikowskiego i Dukowskiego oraz nowi członkowie. Obowiązki kapelmistrza objął brat Zdzisław Kapusta, który prowadził orkiestrę do 1998 roku (przez 44 lata). Zaangażowanie i systematyczna praca brata Zdzisława z orkiestrą strykowską dała pozytywne efekty na dziesiątki lat - orkiestra, która grała i śpiewała.

Orkiestra dęta z parafii Stryków, pierwszy od lewej stoi Zdzisław Kapusta, fotografia z początku lat 70.

Pełne podziwu jest zorganizowanie czasu i wykorzystanie talentu przez brata Zdzisława. Obowiązki organisty, kapelmistrza orkiestry, praca zawodowa w systemie zmianowym w Zakładach Pracy Chemików „Argon” oraz gra w zespole „Szydliki” słynnym na całe okolice. Wiele zajęć ale Kościół był najważniejszy. Brat Zdzisław nigdy nie ukrywał jaką funkcję pełni w Kościele, w trudnych okresach historii naszej Ojczyzny zawsze był szanowany w pracy mino swoich przekonań religijnych.

Związek małżeński zawarł w 1956 r. z Genowefą z domu Obiedzińska z parafii Dobra, z którego urodziło się dwóch synów: Henryk i Piotr.

Przed podsumowaniem moich refleksji poprosiłem o krótką charakterystykę zmarłego organisty jego wieloletniego proboszcza br. kpł. Kazimierza Kaczmarskiego:
   „Trudno się pogodzić z myślą, że brat organista – Zdzisław Kapusta już przekroczył granicę wieczności. On już wie, że wygrał życie. Dane mi było przez 16 lat razem z Nim służyć tej jednej idei – Dziełu Wielkiego Miłosierdzia. Jego „miłością” były: śpiew i organy. Bóg obdarzył Go pięknym głosem, którym przez 55 lat wielbił Boga pełniąc służbę organisty i nie tylko; był członkiem orkiestry parafialnej a w swoim czasie nauczycielem i wychowawcą młodego pokolenia członków orkiestry. Jego życie było naznaczone solidna pracą, ofiarą i troską nie tylko o rodzinę, ale też o chwałę Bożą i swoją parafię.
   Na życie wieczne zapracował swoim ofiarnym, pełnym wiary życiem i wiernym wypełnianiem swoich obowiązków. Zawsze punktualny, ani jednej niedzieli czy święta bez granej Mszy św. – pamiętał o dniu miesięcznej Adoracji Przenajświętszego Sakramentu, często grał w codziennych Mszach św. – to było Jego zadanie, z którego wywiązywał się wzorowo.
   Wierzę, że śp. Zdzisław Kapusta jest pełen radości oglądając to „co Bóg przygotował dla tych, którzy Go kochają”.

Jeszcze jedno krótkie wspomnienie o bratu Zdzisławie z ust Jego rówieśnika, kolegi, nauczyciela, wspaniałego człowieka – p. mgr. Józefa Jarockiego: „Był rok 1953. Kiedy odwiedziłem Zdzisia siedział przy stole, do którego przypięty był brystol z narysowaną klawiaturą, a On na niej tercjuje. Wyjaśnił mi, że przygotowuje się do egzaminu na organistę, który ma zdać przed biskupem Sitkiem i opracowuje Mszę. Zdumiony zapytałem czy coś słyszy z tej Mszy, a On odpowiedział: ja wszystko słyszę, mam w głowie.

Gdy ponownie spotkałem się ze Zdziśkiem dowiedziałem się, że egzamin zdał i został organistą. Tak śpiewał cudownym tenorem w Kościele, że słuchając Go nie można było się skupić na modlitwie – po prostu rozpraszał. Drugiego tak pięknego egzemplarza głosu nie słyszałem. Zmarnowany i niewykorzystany talent – niczym Janko Muzykant.

Poza tym Zdzisiek to jedna z niewielu szlachetnych dusz wśród mieszkańców Smolic. Potrafił łagodzić konflikty między rzymsko-katolikami a mariawitami, koleżeński, skromny i stroniący od nałogów.”

Pan Jarocki przypomniał również niezwykle ciekawą, burzliwą, choć krótką historię mariawityzmu w m. Skurzec.

Za motto życiowe zmarłego brata Zdzisława Kapusty – organisty z najdłuższym chyba stażem w naszym Kościele (55 lat) – niech posłużą Jego słowa wypowiedziane 5 września 2008 r. w drodze ze szpitala do domu: „Chciałbym jeszcze służyć Panu Bogu ale dłużej już nie mogę, bo nie mam sił”. Zmarł w szpitalu 25 września 2008 r. w wyniku powikłań po operacji neurochirurgicznej.

Tym, którzy Go znali i słyszeli niech zawsze kojarzy się z dobrem, uczciwością, miłością do bliźnich i mariawityzmu.

Henryk

 Zdzisław Kapusta