Piszą o mariawitach
UWAGI O KSIĄŻCE KS. WARCHOŁA

Poprzednie opracowanie ks. Edwarda Warchoła dotyczące kwestii mariawickich zostało ostro i negatywnie ocenione przez mariawickiego recenzenta1/. Mając na uwadze treść tej recenzji, a także własne przemyślenia dotyczące tego opracowania, z pewnymi obawami rozpoczynałem lekturę kolejnej książki ks. Warchoła dotyczącej mariawityzmu2/. Obawy moje okazały się być na wyrost. Kolejna praca ks. Warchoła o ruchu mariawickim jest napisana w duchu pewnego obiektywizmu na jaki, poza ks. Warchołem, mógł się w swych opracowaniach zdobyć jedynie ks. prof. F. Stopniak. Dlatego uważam, że należy ją wyżej ocenić, niż poprzednią książkę ks. Warchoła, dotyczącą mariawityzmu z okresu II Rzeczpospolitej.

Śledzę rosnące, od pewnego czasu, zainteresowanie ruchem mariawickim w kręgach naukowych rzymskokatolickich. Do lektury opracowań tematyki mariawickiej przez stronę rzymskokatolicką należy podchodzić ze szczególną uwagą. Opracowania te bowiem dowodzą nie tylko zmiany w ocenie ruchu mariawickiego czynionej z pozycji rzymskokatolickiej, ale ujawniają częściowo źródła, które nie są dostępne stronie mariawickiej (np. niektóre dokumenty z rzymskich archiwów diecezjalnych). Jednak samo ujawnianie polskich źródeł dotyczących mariawityzmu nie jest wystarczające. Konieczne będzie, dla wyjaśnienia wszystkich wątpliwych kwestii związanych z mariawityzmem, opublikowanie materiałów watykańskich, a te zapewne nieprędko zostaną udostępnione badaczom przedmiotu3/.

Ks. Warchoł w recenzowanej pracy podjął się próby wyjaśnienia przyczyn, dla których powstał ruch mariawicki, a następnie został wyłączony z życia Kościoła rzymskokatolickiego. Próba ta nie zakończyła się pełnym sukcesem, ponieważ z uwagi na brak dostępu do źródeł watykańskich ks. Warchoł musiał, siłą faktu, bazować jedynie na źródłach krajowych. Mimo tego zastrzeżenia należy podkreślić, że w książce tej padły ważkie oceny postępowań obu stron sporu: mariawickiej i rzymskokatolickiej. Autor starał się omówić dość rzetelnie stanowiska prezentowane przez obie strony i nie wyprowadzać wniosków negatywnych jedynie przy ocenie działań mariawickich. Jest to swoiste novum w tego rodzaju opracowaniach, zapisane na korzyść ks. Warchoła. Przypatrzmy się bliżej niektórym, ważniejszym tezom prezentowanym w w/w książce przez Autora.

Zaskoczeniem dla czytelnika mariawickiego jest fakt, że w recenzowanej książce ks. Warchoł uznał za nie budzące wątpliwości i przez nikogo niekwestionowane fakty: uczestnictwa ojca Mateczki w powstaniu styczniowym, współpracę o. Honorata z Mateczką, wyszydzanie i ośmieszanie Mateczki, a także posądzanie Jej o złą wolę przez stronę rzymskokatolicką, przyznanie posiadania wielu pozytywnych cech przez księży rzymskokatolickich, którzy uznali Boże wybraństwo Mateczki i poddali się Jej kierownictwu duchowemu.

W zacietrzewieniu polemicznym strona rzymskokatolicka właśnie te fakty odrzucała, posądzając Mateczkę i księży-mariawitów o wszystkie możliwe złe cechy, które można przypisać człowiekowi. Ks. Warchoł nie wahał się jednak uznać Mateczki (str.145) za osobę bardzo pobożną, gorliwą, posiadającą wybitne predyspozycje kierownicze. Księża, którzy stali się mariawitami także zostali ocenieni dodatnio. Te pozytywne stwierdzenia są rzadkością w publikacjach rzymskokatolickich.

Autor recenzowanej książki nie ustrzegł się jednak wielu błędów, które obniżają ocenę opracowania. Uważam, że bezpodstawnie ks. Warchoł pominął "Historię Staro-Katolickiego Kościoła Mariawitów". Historia ta, w większości opracowana przez bpa F. Feldmana, ukazywała się w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku w odcinkach w periodyku "Mariawita". Tak z uwagi na treści zawarte w tej "Historii", a także uwzględniając, że pisała ją osoba czynnie uczestnicząca w wydarzeniach związanych z historią Kościoła mariawickiego, pominięcie tego opracowania należy uznać za błąd. Ks. Warchoł nie potrafił ustosunkować się do zarzutów "pietyzmu" i "modernizmu", jakie strona rzymska stawiała kapłanom-mariawitom. Autor powtarza zarzut pietyzmu i modernizmu pod adresem mariawitów i nie pogłębia merytorycznie tych zarzutów. Uważnemu czytelnikowi, znającemu zasady pietystów i modernistów, narzuci się teza, że ks. Warchoł jakby bez przekonania wiąże mariawityzm z pietyzmem i modernizmem idąc drogą wytyczoną przez niektórych rzymskich historyków Kościoła.

Co więcej, same treści zawarte w pracy ks. Warchoła pozwalają na obalenie tezy łączącej mariawityzm z pietyzmem i modernizmem. Skąpa próba uzasadnienia mariawickich związków z modernizmem tezą (str.24), że Mateczka "jako jednostka wybitna, w której natchnienie wierzono, mogła być wyłączona spod kontroli urzędu nauczycielskiego Kościoła" jest błędna. W recenzowanej pracy kilkakrotnie sam ks. Warchoł wykazuje chęć Mateczki i kapłanów-mariawitów podporządkowania się czy to biskupom, czy papieżowi. To nie mariawici odrzucili władzę Kościoła, to Kościół rzymski wykluczył Mateczkę i mariawitów ze swej organizacji.

Uważam, że ks. Warchoł zbyt dużą wagę przypisuje tej części monografii abpa Nowowiejskiego4/, które dotyczą mariawityzmu i Mateczki. Ks. Nowowiejski, późniejszy rzymski rządca diecezji płockiej, był w szczególny sposób związany z ruchem mariawickim i odegrał w historii tego ruchu negatywną rolę5/. Dlatego korzystający z ocen A. Nowowiejskiego musi o tym pamiętać i uwzględniać fakt, że oceny te były w dużej mierze wynikiem subiektywnego, a nawet wrogiego stosunku do mariawityzmu, podsycanego zawiedzionymi nadziejami, wiązanymi z możnością kierowania ruchem mariawickim.

Należy odrzucić twierdzenie Autora o "znaczącym, choć nie zamierzonym udziale bł. o. Honorata Koźmińskiego w powołaniu do życia mariawityzmu" (str.26). O. Honorat ma określone zasługi w historii Kościoła rzymskiego, a także w rozwoju ruchu mariawickiego. Jednak uznanie o. Honorata za uczestnika "powołania do życia mariawityzmu" jest tezą mocno przesadzoną i merytorycznie błędną. Niezamierzoność udziału o. Honorata też jest nie do przyjęcia, gdy dowody wskazują na popieranie w pewnym okresie czasu ruchu księży-mariawitów przez o. Honorata i na jego współpracę z Mateczką w działaniu zgromadzeń ukrytych.

Bulwersuje czytelnika sprawa tekstu dekretu Kongregacji Św. Oficjum z dnia 4.IX.1904 r. Autor przytacza, za "Maryawitą" z 1907 r mariawicką krytykę tego dekretu, co można zapisać jedynie na plus recenzowanej pracy. Krytyka ta bowiem nie jest powszechnie znana, a tygodnik"Mariawita" z 1907 r. jest bardzo trudno dostępny. Z dekretem tym jest wiele nieporozumień. Mariawici nie mieli jego oryginału, ponieważ dekret był przez Watykan adresowany do ówczesnego bpa płockiego Wnukowskiego. Mariawici posługiwali się w swej polemice ulotką wydaną w 1904 r. przez diecezję płocką, przedrukowując ją w swej prasie6/.

Ks. Warchoł miał dostęp do archiwum diecezjalnego rzymskokatolickiego w Płocku, a jednak w w/w pracy posługuje się tekstem wydrukowanym przez mariawitów. Powstaje wiec pytanie czyżby tekstu tego dekretu w oryginale w archiwum diecezji rzymskiej w Płocku nie było?! Dekret ten w publikowanej wersji łacińskiej ma zapis o kongregacji "Marianistarum", a nie "Mariavitarum". Wobec powyższego można nawet przyjąć, że albo nie dotyczył on ruchu mariawickiego, albo świadczył o niesolidności urzędników watykańskich, lub diecezjalnych płockich sporządzających tę ulotkę. Pomijając te kwestie należy uznać, że ks .Warchoł dość dokładnie przytoczył mariawicką polemikę z tym dekretem nie dokonując krytycznego rozbioru aktu watykańskiego.

Równocześnie Autor na str. 230 swej pracy, w aneksie nr 18, zacytował tekst tego dekretu powołując się na "Maryawitę" z 1907 r i wprowadzając do tekstu określenie "Mariavitatum", co jest ewidentnym nadużyciem. W tekście opublikowanym w "Maryawicie" z 1907 r. mamy bowiem łacińskie określenia "MARIANISTARUM". Błąd ks. Warchoła jest tu oczywisty lub zamierzony. Próba nierzetelnego cytowania źródła jest poważnym nadużyciem, naukowym. Przyznam się, że chętnie poznałbym oryginał tego dekretu skierowanego do bpa Wnukowskiego choćby z powodu przecięcia sporu co do terminologii użytej w piśmie watykańskim.

Ks. Warchoł podkreśla, że mariawici (str.140) "szczególne słowa sarkazmu i nienawiści kierowali w stronę instytucji papiestwa" uznając, że w Kościele rzymskim papieża postawiono na miejsce Chrystusa. Może trudno mówić o nienawiści, ale ostrej krytyki papiestwa w wystąpieniach mariawickich nie można zaprzeczyć. Niepodważalne jednak jest, że papież w oświadczeniach kościelnych był stawiany często obok, a nawet wyżej od Boga. W dwadzieścia lat po wykluczeniu mariawitów z Kościoła rzymskiego dla nauki kościelnej nie było wątpliwości, że papież jest drugą formą obecności Chrystusa w Kościele. Twierdzono, że Chrystus w Przenajświętszym Sakramencie jest milczący; usta Chrystusa i jego słowa, to papież, a nieomylna prawda i boska nauka są w Watykanie7/. Nie sposób zaprzeczyć, że mariawicka krytyka papiestwa miała swoje mocne uzasadnienie

Trudno w niewielkiej recenzji poruszyć wszystkie sporne, lub niedomówione kwestie z pracy ks. Warchoła. Pomyłek, lub uproszczeń jest sporo i wymienianie ich zapewne znudziłoby Czytelnika "Mariawity" szczególnie, gdy nie znałby pracy Ks. Warchoła. Podsumowując ocenę powyższego opracowania mogę powitać je jako zapowiedź dalszych, w miarę obiektywnych, prac nad ruchem mariawickim w Polsce.

A. Starczewski (Mariawita 4-6/2004)

Przypisy
1/ I. Stobiecki - Historie mariawickie według Edwarda Warchoła, Praca nad sobą nr 11 z 1999 r. str. 21-25. Recenzja dotyczyła książki autorstwa w/w p.t. "Starokatolicki Kościół Mariawitów w okresie II Rzeczpospolitej", Sandomierz 1997 r.
2/ Edward Warchoł - Proces wydzielania się związku Mariawitów Nieustającej Adoracji Ubłagania z doktrynalnych i organizacyjnych ram Kościoła rzymskokatolickiego, Sandomierz 2003 r.
3/ A. Starczewski - Kilka uwag do komunikatu Komisji Mieszanej, Mariawita nr 1-3/2004 r. str. 14
4/ A. Nowowiejski - Monografia historyczna napisana podczas wojny wszechświatowej, poprawiona i uzupełniona w 1930 r. Płock 1930 r. str. 667-673.
5/ patrz Feliksa Maria Franciszka Kozłowska - Objawienia Dzieła Miłosierdzia Bożego 1893-1918, Kraków 1995 str. 27, w tym przypis pod gwiazdką. A nadto Maryawita nr 32 z dnia 8.08.1907 r. str. 506-512.
6/ Mariawita nr 31 z dnia 1.08.1907 r. str. 492-493. Błędnie w pracy S. Gołębiowskiego - Św. Maria Franciszka Feliksa Kozłowska 1862-1921 (Życie i dzieło), Płock 2002 na str. 131 zał. nr 2 podano, iż dekret ten opublikowany był w "Maryawicie" nr 81. Takiego numeru tego pisma nie było.
7/ Ks. Biskup Bougaud - Kościół, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1925 r. str. 382-384.



<---WSTECZ