Kazanie Arcybiskupa Utrechtu Jorisa Vercammena
z Kościoła Starokatolickiego z Holandii



  Napełniony radością, jestem tu z Wami dzisiaj, podczas tej uroczystości 100-lecia „narodzin” tej katedry. Katedra ta jest znakiem wiary wielu pokoleń i znakiem otwartości na nowa przyszłość.

    Radością napełnia mnie również świadomość, że przed stu laty Unia Utrechcka gotowa była wesprzeć Kościół Mariawitów i że oboje dzisiaj znajdują się znowu w tym punkcie, z którego być może widać wspólną przyszłość. Jest oczywiste, że wyzwaniem Kościoła nie jest świętowanie przeszłości, lecz przyszłości. Wyzwaniem Kościoła nie jest świętowanie przeszłości, lecz głoszenie Ewangelii w dzisiejszym świecie, mając na względzie jutro. Jest to emocjonujące, gdyż wymaga otwartości i dyspozycyjności wobec Bożych marzeń o przyszłości człowieka i świata.
    O to właśnie chodzi, gdy świętujemy uroczystość maryjną. W Ewangelii spotykamy dwie kobiety, które są w stanie błogosławionym. Brzemienna Maryja odwiedza Elżbietę, spodziewającą się dziecka już od sześciu miesięcy. Zbliżające się urodziny dziecka, znaczą zawsze nowy początek, nową możliwość w obrębie ludzkiej historii. To znaczy, że przyszłość zaczyna się na nowo.
    Obie matki są prostymi ludźmi swojej ziemi: ponieważ są wierzące, oczekują z utęsknieniem przyjścia Pana. Religia żydowska jest religią otwartą na przyjście Boga, gdyż to oznacza zbawienie, wyzwolenie i ratunek. Narodziny każdego nowego dziecka będą zrozumiane jako podarunek Boga i dlatego jako znak wyzwolenia i ocalenia. To napełnia radością, która znaduje swój wyraz w hymnie uwielbiającym Boga, jak to słyszymy w Magnificat (Wielbi dusza).
    Wdzięczność za nowe życie nie jest jednak oczywista. Coś, co jest nowe, zawsze przeszkadza temu, co znane, z czym jest się obytym. Coś, co jest nowe, zawsze oznacza ryzyko! Może stanowić zagrożenie. Ale w otwartości ukazuje się wolność człowieka. Kto nie jest wolny, sprzymierza się z sytuacjami mu znanymi. Nie chce, aby mu przeszkadzano. Jeśli Maria nadal pozostaje dla nas dobrym przykładem, to dlatego, że jest ona wolna, że potrafi oddać się do dyspozycji na rzecz nowej przyszłości. Ona nie była zadowolona z tego, co pospolite, lecz była otwarta na nową możliwość zaproponowaną przez Pana Boga. To, co dziecko w Jej łonie miało przynieść, było mile widziane i oczekiwane. To był jej wybór i jej decyzja.
    W Ewangelii według Łukasza czytamy, że na wyzwanie, które Maria doświadcza w swoim życiu, odpowiada: “Oto ja, służebnica Pana, niech mi się stanie, według twego słowa.” Maryja nie jest żałosną kobietą, niedojrzałą osobowo, lecz kobietą wierzącą, że tak zwane “normalne procesy” w świecie mogą się jeszcze zmienić. Ona jest gotowa swoje życie połączyć z tą przemianą.
    „Niech mi się stanie, jak powiedziałeś” oznacza, że Maryja swoje potrzeby i życzenia pogłębiła tak, by się zrównały z potrzebami Boga. Potrzebą Boga jest, żeby świat uczynić bardziej ludzkim i przepełnionym miłością. Maryja oddała się Woli Boga, Jego tęsknocie. To był Jej wolny wybór, podobnie jak to uczyniła Elżbieta.
     Hymn Magnificat powstał podczas spotkania obydwu brzemiennych kobiet. Obydwie łączy ta sama fascynacja dla Bożego zamiaru. Ta fascynacja była dla Maryi źródłem proroczej wizji. Ona przypomina o tym, jak Bóg zawsze troszczył się o swój naród. Poza tym jest oskarżeniem człowieka, który swoim panowaniem wynosi się ponad innych ludzi. Maryja jest bardzo dosadna w swoim osądzie: Bóg staje po stronie ofiary, a nie tyrana. Bóg nie staje po stronie bogatych. Jakże mogłoby być inaczej? Kiedy Ewangelia mówi o „bogatych“, ma na myśli tych, którzy się sami zamknęli, licząc tylko na własne siły i możliwości. Oni sami stali się małymi bogami. Tym „bogatym“ są przeciwstawieni „prości“. Prostymi są ludzie nieskomplikowani, bogaci natomiast żyją pod jarzmem własnych życzeń i potrzeb, uwięzieni i zniewoleni.
    Maryja, ze względu na swoją wolność, jest przykładem dla wierzących. Ze względu na swoją wolność jest Matką wiary, jak ją nazywali pierwsi chrześcijanie. Właśnie na tej podstawie i z tego względu Ją wspominamy. Nie potrafimy bez Maryi żyć. Ona jest jak ci, którzy  są „ubodzy przed Bogiem“ z Kazania na Górze. To są naprawdę wolni ludzie, ci „prości“, naprawdę wielcy w swojej prostocie. Chodzi tu o tych, którzy bez uprzedzeń nie boją się żyć. O tych, którzy życie nie tylko rozumem, ale przede wszystkim sercem pojmują. O tych, którzy bez władzy mocno tkwią w swojej wierze, którzy służebnie żyją i swoje życie dają, aby pomnażały się miłość i radość.
To są ci ubodzy, którzy są bogaci wewnętrznie. Ci, którzy w oczach innych nie chcą być wielcy, a których my czasem na nowo odkrywamy jako wielkie osobowości.
    Maryja jest właśnie jak ci ludzie. Jej wielka siła tkwi nie w możliwości dawania, choć wiele posiadała. Bogactwo jej życia bierze się z gotowości obfitego przyjęcia. Nie chodzi tu o przyjmowanie, by coraz więcej mieć, lecz o dyspozycyjność bycia posiadanym przez Boga. Maryja rozumiała sztukę niezważania na siebie. Sztukę dawania przestrzeni innym. Wszyscy rodzice znają to uczucie, że nie sami stanowią o swoim życiu, lecz ich dzieci. Na pierwszym miejscu liczy się to, co ich dzieci przeżywają, a gdy cierpią, cierpią razem
z nimi. To dzieci określają drogę życiową ich rodziców i spostrzega się to jako ubogacenie. Wiem, że są również negatywne tego formy, ale istnieje wiele zdrowych relacji między rodzicami i ich dziećmi, gdzie stworzona przestrzeń nie jako ubytek, lecz ubogacenie jest doświadczana.
    O to właśnie teraz chodzi, że można być ubogaconym, choć się samego siebie wyrzekło. Konkretna droga życiowa Maryi nie miała już dla niej takiego znaczenia, gdyż to, co jedynie naprawdę się liczyło, był Jej życiowy udział w planach Boga o człowieku i świecie. Tak to właśnie pojmujemy, gdy mówimy, że zstąpił na Nią Duch Święty: Maryja była otwarta i stała do dyspozycji, dlatego była w stanie odtąd żyć tylko dla tego Bożego planu. I Ona to uczyniła, aż po Krzyż Jej Syna, który był uczłowieczeniem tego zamiaru.
    Wolność Maryi powinna być też wolnością Kościoła. Jeśli duchowość Mariawitów ma się przyczynić do wzmocnienia świadectwa Maryi wewnątrz Kościoła, to powinien on zapragnąć tej wolności. Byłoby szkoda, gdyby Kościół Mariawitów zamknął się w swojej przeszłości. Otwartość na Bożą przyszłość, powinna być otwartością Kościoła. Wiara nie może być budowana na lęku. Dlatego każda pobożność, która człowieka ogranicza i zamyka, jest fałszywą pobożnością. Pobożność powinna ludzi wyzwalać. Maryja pokazuje nam to w sposób najistotniejszy. Dlatego jest Ona Matką wiary. Kościół Mariawitów jest powołany do tego, by w obrębie Kościoła Powszechnego w szczególny sposób to świadectwo Maryi reprezentować. Jest to wielka odpowiedzialność i wielkie wyzwanie. Nie sposób obyć się bez tego świadectwa, dlatego
jesteśmy szczęśliwi, że możemy przywitać Kościół Mariawitów w naszej wspólnocie kościelnej.

100-lecie Katedry
Kościoła Starokatolickiego Mariawitów
Płock, 15 sierpnia 2014
    

(Mariawita 7-9/2014)

powrót