I dziś Emmanuel przychodzi do serc




Postaram się opowiedzieć dlaczego zdecydowałam się, pomimo moich uprzednich obaw, przyjąć Chrzest św., w Kościele Starokatolickim Mariawitów we Francji. Moje obawy na drodze nawrócenia się były spowodowane wychowaniem ateistycznym, jakie otrzymałam zarówno w rodzinie, jak i w szkole, gdzie nauczyciele nastawieni antykatolicko i antyklerykalnie, pozostawili swój ślad na moim młodzieńczym wieku.



    Również towarzyszyła mi obawa, że z chwilą przyjęcia Chrztu, będę wyrwana z moich korzeni irańskich. Obawy moje okazały się niesłuszne, o czy mogę dzisiaj zaświadczyć. Ponadto, w końcu mogłam wybrać, ten „własny Kościół”, mimo iż w Paryżu można znaleźć wszelkiego rodzaju wspólnoty, począwszy od Kościoła rzymskokatolickiego.
    Zaczęłam czuć wezwanie Chrystusa trzy lata temu. Chociaż nie pociągało mnie chrześcijaństwo, moje zainteresowania skupiały się wokół hinduizmu, Iranu, zoroastryzmu.
    Podczas sporadycznych odwiedzin i modlitwy w różnych kościołach odczuwałam dziwną sympatię, wewnętrzne zaproszenie, jak gdyby pochodzące od Jezusa: do pokochania Go i do przyjęcia Jego miłości do mnie. Daleka byłam od narcyzmu. Byłam przekonana, że Bóg nie potrzebuje ludzi, może się łatwo obejść bez nich. Bardzo rzadko zdarzało się, by uczestniczyć we Mszy św. i słuchając homilii - szczególnie o. bp Andrzeja Le Bec, biskupa Prowincji Kościoła Starokatolickiego Mariawitów we Francji – skupiła się moja uwaga na nauczaniu Jezusa Chrystusa.
    Z czasem wzrastała we mnie bardzo pozytywna opinia o chrześcijaństwie, jakże bardzo różna od stereotypów, które mi wpajano. Po raz pierwszy usłyszałam na Mszy św., że kapłani mówią, iż to Bóg pierwszy nas umiłował. Ogromnie mnie to ucieszyło. Niemniej jednak, mimo mojego podziwu dla tej religii i mojego pragnienia, by kochać Jezusa, opierałam się wezwaniu Chrystusa prawie dwa i pół roku.
    W ciągu pierwszego roku, natrafiłam na postać św. Teresy od Dzieciątka Jezus i odczułam sympatię do niej. W przeddzień mojego ślubu udałam się do bazyliki Matki Bożej Zwycięskiej, Sanktuarium w Paryżu, by przy relikwiach „Małej Tereski”, wyprosić sobie łaski i opiekę. Tej samej nocy, śniłam, że ojciec bp. M. Andrzej zapytał mnie, czy chcę być ochrzczona. Ale ja odmówiłam...
    Z czasem, ta mała święta, patronka misji powszechnej, zareagowała na moją modlitwę i (sama nie wiem jak) doprowadziła mnie do Jezusa.
    Rzeczywiście, następnego roku, a było w czasie nowenny do Matki Bożej Zwycięskiej, poczułam po raz pierwszy wyraźnie zaproszenie od Jezusa. Ostatni dzień nowenny, który zbiegł się ze świętem Wniebowstąpienia Pańskiego i z rocznicą objawienia Matki Boskiej Teresie i w Fatimie (13 maja), odczułam silne natchnienie promieniujące przy ołtarzu Serca Jezusowego. To tak, jakby Jezus poprosił mnie w ostatni dzień nowenny, by odpowiedzieć na Jego miłość.
    Po przeczytaniu opisu objawień św. Małgorzaty Marii Alacoque, której objawił Jezus swoje Serce, odkryłam w nich formę wyrażania miłości Jezusowi, do której On mnie zapraszał. A to wymagało przyjęcia Chrztu świętego. Byłam niezdecydowana, a
nawet walczyłam z tą myślą. Będąc w takim nastroju, udawałam się na adorację Przenajświętszego Sakramentu, gdzie bardzo odczuwałam obecność Chrystusa i marzyłam gościć Go w swoim sercu.
Jednak nie byłam w stanie oddać się Jezusowi, gdyż chodziły mi po głowie sprzeczne argumenty. Nie umiałam się pogodzić z przekonaniami chrześcijan odnośnie spraw grzechu, faktu zmartwychwstania, nie darzyłam zaufaniem Kościoła, znając niepochlebne fakty z jego historii. A ja, szczególnie obawiałam się utraty moich korzeni kultury irańskiej.
    Ale w ciągu tych wszystkich miesięcy modlitwy Jezus uświadomił mi, że nie powinnam pozostać poza Kościołem, bo w Kościele mam zagwarantowaną Jego Naukę. Nie mogę robić sama „kościelnej kuchni”. On również powymiatał me obawy, co do
utraty korzeni kulturowych, nie będę opowiadać tutaj, jak to się stało. Trwając w osobistych nie formowanych pojęciach religijnych dokonałam aktu poświęcenia się Sercu Jezusa w 2011 roku, bez przyjęcia Chrztu św. Jakiś czas później zdałam sobie sprawę z powagi mojej decyzji. Dzięki modlitwie, choć uspokojona, zrozumiałam jednak, że powinnam spełnić obietnice poświęcenia się, ale po chrzcie...
    Pośrednictwo św. Teresy i wpływ Jezusa pozwoliły mi uświadomić sobie, że obecność Boga towarzyszyły mi w ciągu mego życia, ponieważ Bóg jest miłosierny. Miłosierdzie Boże promieniuje z Jego Serca.
    Z chwilą decyzji i pragnienia Chrztu św. zrodziło się pytanie, w jakim Kościele o niego prosić –(ileż Kościołów tu w Paryżu?).
Zaczęłam się modlić do Matki Bożej o ukierunkowanie mnie według woli Bożej i odpowiadające mojej osobowości.
    Nazajutrz, w czasie modlitwy o godzinie 15.00 zrozumiałam, że poza myślami: jestem Francuzką, Iranką itp., Kościół, który odpowiadał mojej osobowości to Kościół mariawicki, gdyż tu doświadczyłam natchnienia od Chrystusa i tu wielokrotnie doświadczałam miłosierdzia, dzięki posłudze bp Andrzeja. Jego posługa modlitewna wsparła mnie ponad wszelkie oczekiwania. Moje życie się zmieniło, ale o tym nie będę pisała...
    Co się tyczy chrześcijańskiej wiary, z którą nie jestem jeszcze całkiem zaznajomiona, zrozumiałam, że Jezus mnie zaprasza z miłości do mnie, by być członkiem Kościoła. Dla mojego dobra On chce mnie obdarzyć w tym Kościele Swoją prawdziwą nauką. Uświadomiłam sobie, że zawierzając Jemu, powinnam zawierzyć Jego nauce. Ponadto jest to nie do pomyślenia, by deklarując miłość Jezusowi, poddawać w wątpliwość nauczanie i bogactwa, które powierzył Kościołowi. Uprzednio czułam pewien dystans do określenia –„dogmaty”, obecnie w postawie zawierzenia Jezusowi przyjmuję nauczane prawdy Kościoła.
    Zaczęłam uczęszczać na katechezę, która prowadzi br. kapł. M. Antoni. Po pewnym czasie na katechezie dostrzegam jej konieczność, by bardziej przylgnąć do wiary, by sobie wyjaśnić pojęcia, które trudno mi było sobie przyswoić. Cierpliwość prowadzącego katechezę pozwala na stawianie pytań i otrzymanie poszerzonych wyjaśnień. Jestem przekonana, że brak pogłębionej znajomości prawd wiary, może narazić na braki w życiu duchowym.
    Przyjęłam Chrzest św. w Wielką Sobotę 2012 roku. Przeżyłam obrzęd Chrztu jako zaślubiny z Jezusem Chrystusem. Odczułam, że jest On i ja: jesteśmy we dwoje. Obecnie przygotowuję się do Sakramentu Bierzmowania, wzmocnienia pełnią darów Ducha św., by w przyszłości stać się jedno z Nim; tylko Chrystus.
    Pewnego dnia, wyraziłam br. kapł. Antoniemu pragnienie udania się na pielgrzymkę do Polski. Ów kapłan, o zapale misjonarza, nie wahał się towarzyszyć mi i mojemu mężowi w tej pielgrzymce.
    Duchowe przeżycia były głównym celem tej pielgrzymki. Ponadto pragnęłam poznać rodzime środowisko Kościoła, do którego należę przez Chrzest. Prowincja Kościoła mariawitów we Francji, a szczególnie wspólnota parafialna w Paryżu, nie składa się tylko z Polaków. Przeważająca większość parafian nie ma korzeni w polskiej tradycji, więc nie miałam żadnego pojęcia, jak żyją Mariawici w Polsce.
    Po przylocie do Polski mieliśmy zaszczyt być bardzo gorąco i serdecznie przyjęci przez br. kapł. M. Daniela. Tym bardziej mile byliśmy zaskoczeni, bo nasz przyjazd do ostatniej chwili nie był pewny. Pokonując trasę z lotniska do Nowej Sobótki, mogliśmy oglądać wioski i okolice, co nie byłoby możliwe na zorganizowanej wycieczce. Odkrycie warunków życia księży robi ogromne wrażenie. Po tej podróży wyrobiłam sobie opinię, że księża to dusze wybrane, są niezwykłymi ludźmi.
    Brat kapł. M. Stanisław również nas bardzo ugościł w swojej rodzinie w Grzmiącej. Szczególnie dzięki niemu mieliśmy zaszczyt spotkania jego parafian w Grzmiącej i okazję porozmawiania z nimi po niedzielnej Mszy świętej.
    Kapłan M. Stanisław zawiózł nas do Łodzi w odwiedziny o. bpa M. Włodzimierza, jak również do Płocka, gdzie uczestniczyliśmy w Nieszporach w Świątyni Miłosierdzia i Miłości. Potem rozmawialiśmy podczas gościnnego podwieczorku z Biskupem Naczelnym M. Ludwikiem Jabłońskim. Nie wiem, czy wszyscy Ci, co nas gościli i przyjmowali, zdają sobie sprawę, jak spotkanie z kapłanami, w ich warunkach kapłańskiej posługi, jest dużym i ważnym doświadczeniem dla mnie.
    Bywa tak, że kiedy jestem w Paryżu, w mariawickim kościele p.w. Maryi Panny, powracam myślą do nich. Wspominanie tego, promieniuje i wpływa na moją modlitwę. Na przykład, kiedy modlę się, za pośrednictwem bł. Marii Franciszki, naszej Mateczki, stoi mi przed oczyma Jej celka, grobowiec, przy którym się modliłam; to mnie wzmacnia... Również, kiedy podczas Mszy św. są wypowiadane modlitwy w intencji Biskupa Naczelnego, moja modlitwa jest jakże żarliwa.
    Zachwyciła mnie niedzielna Msza św. celebrowana przez
br. kapł. M. Stanisława w jego parafii. Wzruszający jest widok obrazów Serca Pana Jezusa w kościołach mariawickich, gdzie Boże Miłosierdzie jest tak bardzo czczone.
    Jestem bardzo szczęśliwa, że Matka Boża zaprowadziła mnie do Kościoła mariawitów. Przekonana jestem, że dzięki Miłosierdziu Bożemu mogłam uczestniczyć w tej pielgrzymce. Niedawno uświadomiłem sobie, że nie tylko Chrzest zmienił moje życie, ale uczestniczenie w katechezie ukierunkowuje i ubogaca mnie wewnętrznie darami Kościoła i chroni przed jałowym szukaniem treści poza Kościołem.
    Łaska Chrztu św. wszczepiła mnie w Winną Latorośl, co pozwala mi uczestniczyć w największym skarbie Kościoła, czego nie posiada żadna inna religia - Eucharystię.
Padoue z Paryża



***


Nabożeństwa w Paryżu w rycie polskim
W związku z planowaniem w Paryżu rozpoczęcia odprawiania nabożeństw w rycie polskim, o. bp M. Andre Le Bec prosi mariawitów narodowości polskiej o kontakt z naszą parafią Ste Marie w Paryżu.
Bliższe informacje można uzyskać w kancelarii pafialnej, przy 47, rue de l’ Échiquier, stacja metra: Bonne nouvelle:
w godz.: pon. 9.00-11.30 i 13.30-17.30, śr. 13.30-17.30,
czw. 9.00-11.30 i 13.30-17.30, tel. [+33] 0140-229-325
lub pisząc na adres: Église Sainte Marie, 47, rue de l’ Échiquier -
75 010 PARIS albo na e-mail: mariavite@mariavite.org




(Mariawita 10-12/2012)

powrót