Biedaczyna mariawicki

Bp M. Franciszek Rostworowski
Spośród wielu wybitnych postaci duchownych mariawickich, poczesne miejsce zajmuje Brat Biskup Franciszek Rostworowski. Osoba Brata Biskupa, dziś nieco zapomniana, zasługuje w pełni na to, żeby ją przybliżyć współczesnym mariawitom, wydobyć z mroków zapomnienia i przywrócić jej należny blask.

Brat Biskup Wawrzyniec Ignacy Ksawery (imiona zakonne Maria Franciszek) urodził się 17 lipca 1874 r. w Milejowie, w Lubelskiem, w hrabiowskiej rodzinie arystokratycznej. Był synem Antoniego Ignacego Leona i Klary z Osuchowskich, małżonków Rostworowskich. Ochrzczony został w dniu 29 lipca 1874 r. w kościele parafialnym w Milejowie, ufundowanym przez jego dziadka Antoniego Melitona Józefa Tomasza hr. Rostworowskiego.

Rodzicami chrzestnymi byli Maria i Marta, siostry Łemnickie oraz Jan hr. Rostworowski, dziedzic majątku Zawadówka i major Paweł Godziacki. Sakramentu Chrztu św. udzielił ks. Bartłomiej Banach, proboszcz milejowski. Po dziś dzień zachował się w Milejowie dwór, w którym przyszedł na świat późniejszy biskup mariawicki.

Po skończeniu siedmioklasowej szkoły realnej w Warszawie, wstąpił do miejscowego Seminarium Duchownego. Po otrzymaniu święceń kapłańskich rozpoczął pracę duszpasterską jako kapelan swojego kuzyna, arcybiskupa warszawskiego Wincentego Chościak-Popiela.
Zdjęcie z czasów gdy był duchownym rzymskokatolickim
W tym czasie związał się z ruchem kapłanów mariawitów, rozwijającym się prężnie na terenie Warszawy.

Nowicjat w Zgromadzeniu Kapłanów mariawitów rozpoczął 18 listopada 1898 r. w Warszawie, w kościele św. Antoniego. Rok później przeniesiony został na wikariat parafii rzymskokatolickiej w Błoniu k. Warszawy. Profesję w Zgromadzeniu mariawickim wykonał w środę 17 października 1900 r. w Kępie Polskiej, w Płockiem, w ręce o. Jana Przyjemskiego, ówczesnego pierwszego Przełożonego Zgromadzenia. 27 września 1901 r. w tejże Kępie Polskiej złożył wieczyste śluby zakonne także przed o. Janem.

Zostawszy zakonnikiem mariawickim, w charakterystycznej dla niego pokorze i zgodnie ze złożonym ślubem ubóstwa, postanowił odtąd nie używać tytułu hrabiowskiego. Za szerzenie mariawityzmu został przez władze kościelne przeniesiony dyscyplinarnie do Wiśniewa k. Siedlec. Od 1907 r. był Kustoszem Okręgu Podlaskiego Kościoła Mariawickiego. Otrzymany po rodzicach spadek, zgodnie ze ślubowanym ubóstwem zakonnym, w całości przeznaczył na potrzeby Kościoła Mariawickiego.

W 1907 r. zakupił działkę budowlaną pod planowaną budowę kościoła parafialnego w Mińsku Maz. Świątynię tę uroczyście pokonsekrowano 8 września 1911 r. Pokrył znaczną część kosztów związanych z budową kościoła parafialnego w Wiśniewie obliczonych na kwotę 20 tys. rubli. Ponadto ze środków własnych wybudował kościół w Czerwonce i kaplicę w Strupiechowie.

Na potrzeby rozwijającego się centrum mariawickiego w Płocku zakupił nieruchomość, znajdującą się w bezpośrednim sąsiedztwie Świątyni, na której wybudowany został tzw. Dom Braci, a Mateczce podarował zakupiony przez siebie powóz wraz z parą koni cugowych, aby mogła wygodniej odbywać podróże.

W samym Wiśniewie kapł. Franciszek Rostworowski wybudował całą osadę parafialną, składającą się z czterech domów, w których zorganizował m.in. dwie ochronki, szkołę wyrobów wikliniarskich, warsztaty tkackie, szwalnię, pracownią wyrobów wikliniarskich, towarzystwo oszczędnościowo-pożyczkowe, bibliotekę z czytelnią, sklep spożywczy, a w zbudowanych pomieszczeniach socjalno-gospodarczych znalazły się kuźnia, stolarnia i łaźnia ogólnodostępna.

Zgodnie z decyzją Mateczki1/ kapł. Franciszek Rostworowski otrzymał w dniu 4 października 1923 r. sakrę biskupią. Głównym konsekratorem był bp Jan M. Michał Kowalski, a wspókonsekratorami biskupi: Roman M. Jakub Próchniewski i Leon M. Andrzej Gołębiowski. W dniach od 12 października do 23 listopada 1926 r. w składzie 12-osobowej delegacji mariawickiej odbył podróż do patriarchatów prawosławnych Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki, odwiedzając centra prawosławne Serbii, Bułgarii, Grecji oraz patriarchów Konstantynopola, Jerozolimy i Aleksandrii.

W czasach okupacji niemieckiej bp Franciszek Rostworowski zorganizował w parafii wiśniewskiej punkt leczniczo-pielęgniarski i szpital polowy dla żołnierzy konspiracyjnej Armii Krajowej, działających w pobliżu jednostek. Opieką rannych żołnierzy zajmowały się siostry mariawitki.

W latach od 1907 do 1954, najpierw kapłan, później biskup Fr. Rostworowski był nieprzerwanie proboszczem w Wiśniewie, a od 1923 roku sprawował urząd Biskupa Diecezji Lubelsko-Podlaskiej Staro-katolickiego Kościoła Mariawitów. Przez ostatnie dwa lata życia mieszkał przy Świątyni w Płocku. Na krótko przed śmiercią, wobec ówczesnego Biskupa Naczelnego Kościoła Wacława M. Bartłomieja Przysieckiego, przy obecności kilku kapłanów i kleryków oraz niektórych osób zakonnych, publicznie oznajmił swoją ostatnią wolę, nakazując swojemu synowi, kapł. Franciszkowi M. Wawrzyńcowi Rostworowskiemu, najściślej ją wypełnić:

"Powiedz rodzinie, niech się o duszę moją nie martwią, że będę potępiony jako mariawita. Dziękuję Panu Jezusowi, że w miłosierdziu swoim powołał mnie na czciciela Tajemnicy Przenajświętszego Sakramentu. Jestem szczęśliwy, że dane mi jest umierać w klątwie papieskiej. Nie chciałbym inaczej umierać. Mariawityzmowi, jako Dziełu Wielkiego Miłosierdzia, poświęciłem całe życie, głęboko i niezachwianie wierząc, że w nim Pan Jezus dał światu ratunek, zawarty we czci Boskiej Eucharystii. Więc, czy może być coś potężniejszego i większego, jak to święte, nieprzebrane Dzieło? Nakazuję ci powiedzieć to rodzinie. To jest mój testament dla ciebie".2/

Grób bp M. Franciszka Rostworowskiego w Wiśniewie
Biskup Franciszek Rostworowski zmarł w Płocku 8 maja 1956 r. Pochowany został na placu przykościelnym w ukochanym przez siebie Wiśniewie. W roku bieżącym mija 50 lat od śmierci bp. Franciszka Rostworowskiego, kapłana i zakonnika mariawickiego "znanego ze świątobliwości".3/

Dla mariawityzmu poświęcił wszystko: rodzinę która nie mogła zrozumieć, że poddał się kierunkowi duchowemu, wytyczonemu przez kobietę; świetnie zapowiadającą się karierą kapłańską; prestiż społeczny, który dawało jego arystokratyczne pochodzenie; splendor i zaszczyty. Wybrał szary habit mariawicki i nigdy niezachwianą wiarę w dar Boży, w Dzieło Wielkiego Miłosierdzia.

Był człowiekiem głębokiej pokory. Starał się być niezauważanym. Nigdy nie wysuwał się przed innych. Nie pożądał urzędów i zaszczytów. Jego osobistym, kapłańskim i biskupim szczęściem było móc służyć innym. Toteż w służbie dla wiernego ludu mariawickiego realizował całe swoje życie.

Bywa tak, że słowa, choćby najstaranniej dobierane, nie oddają myśli, którymi chcemy opisać osobowość niezwykłych ludzi. Zwykle głębię ludzkiej psychiki lepiej oddają obrazy lub fotografie. Podobnie jest w przypadku bp. Rostworowskiego. Najlepiej przemawia do naszej wyobraźni jego postać ze zdjęcia, ktore uważam za najlepsze, jakie od 1958 r. opublikowane zostały w czasopismach mariawickich.4/ Wykonał je syn biskupa, kapł.
Wawrzyniec (zamieszczamy je z lewej - przyp. red.). Widzimy na nim człowieka wielkiego pochodzeniem, ale jakże małego i pokornego wobec Majestatu Bożego, wobec Boga Eucharystycznego, którego adoruje głęboko uniżony, skupiony na modlitewnej rozmowie z Bogiem.

Biskup Franciszek był szlachetnym i skromnym człowiekiem o małych potrzebach osobistych, spełniającym treści wynikające ze złożonych wieczystych ślubów zakonnych. To właśnie jego wewnętrzna potrzeba wypełnienia ślubu ubóstwa nakazywała mu, aby wszystko, co posiadał, a otrzymał dużo, nie zatrzymywał dla siebie. Dlatego cały swój znaczny majątek osobisty oddał na potrzeby wiernych i swojego Kościoła.

W tej jego postawie upatrujemy podobieństwa do św. Franciszka Serafickiego, którego imię nosił jako zakonnik. I podobnie jak św. Franciszek, zwany biedaczyną z Asyżu, bo rozdał biednym wszystko, co posiadał, nawet swoje szaty, tak również bp Franciszek Rostworowski nazwany być może biedaczyną z Wiśniewa, bo z tego, co posiadał, nic nie zatrzymał dla siebie.

Postać Biskupa M. Franciszka Rostworowskiego nie może ulec zapomnieniu. Jest to jedna z wielu pięknych postaci w mariawityzmie. Ludzi takich należy ciągle przypominać, a ich dokonania życiowe upowszechniać, ponieważ dla młodszego pokolenia mariawitów mogą być wzorem osobowym duchownego mariawickiego, który cały poświęcił się Bogu i ludziom.
Władysław Stanisław Ginter (Mariawita 4-6/2006)

Przypisy:
1. Dzieło Wielkiego Miłosierdzia, Płock 1922, s. 278.
2. Relacja kapł. M. Wawrzyńca Rostworowskiego.
3. Relacja publicysty rzymskokatolickiego Jana Stanisława Rostworowskiego,
w: Nasza przeszłość, Kraków 1999, t.92, s.552.
4. W Imię Boże, 4/1958, s.13.

Bibliografia:
l. Ginter Władysław Stanisław, Słownik biograficzny duchownych mariawickich, Rzgów 2005, mps.

W hołdzie miłości nowo konsekrowanemu Biskupowi Przewielebnemu O. Franciszkowi od dzieci wiśniewskich (deklamowała Janka Rekówna, 4 października 1923 r.)


"Kto się poniża, podwyższon będzie" -
głosi Chrystusa Pana orędzie.
Ot i na Tobie dziś się sprawdzają
słowa, co wieczne znaczenie mają.

Mogłeś być wielki u tego świata,
wybrałeś cząstkę "mniejszego brata";
mogłeś pozyskać oklaski tłumu -
chciałeś, by zwano Cię "bez rozumu".

I błyszczeć mogłeś tarczą herbową,
Tyś jednak pieczęć wziął Barankową
nikłą, jak Ten, co Sam pieczętuje;
boś poznał w Duchu, co Bóg szacuje.

Mogłeś być księciem na złotym tronie,
wolałeś spocząć na Boskim Łonie.
Mogłeś być panem na wsie i miasta -
wszystkoś opuścił na głos Niewiasty -

Tej, co u świata była przezwiskiem
i niższą ponad wszystko, co niskie;
co była hańby okryta mianem,
aleś Ty poznał, że była z Panem.

Żeś się poniżył i oddał siebie
Tej, co królową tu, w trzecim Niebie -
Bóg Cię wywyższył: w dowód wybraństwa
dziś dał Ci pełnię swego kapłaństwa.

Kapł. M. Tadeusz Bucholc,
Wiśniew 28 września 1923

Naszemu Najdroższemu O. Biskupowi Franciszkowi w dniu Jego Imienin
(4 października 1944 r.)


Jeszcze Bóg nam pozwolił doczekać
Biedaczyny Franciszka Imienin
tu, gdzie się szatan tak wściekał
Pan zaś oczyszczał w płomieniach:
chciał nasze dusze odmienić...

Dwa miesiące zaledwie minęły
od całopalnej ofiary kościoła,
gdzie tyle pamiątek zginęło...
i nie można odszukać w popiołach
prochów siostry - wierności anioła...*

Ubożuchny był Brat nasz Franciszek,
zanim przeszedł przez Wiśniew Sąd Boży.
Dziś do reszty odarty: i z ciszy
swej celi przy Panu, i z Ołtarza,
gdzie serce swe korzył
i z pamiątek... tyle uczuć w nie włożył...

Z łaski Pana bez skarg nawet cienia
pożegnał to wszystko tak drogie...
Dławił ból... duch śpiewał hymn
dziękczynienia
"Mam wszystko w Bogu i z Bogiem!
Przyszła Miłość na ziemię ubogo!..."

I zrozumiał to nasz Biedaczyna,
jak Bóg zranić potrafi, by zleczyć...
i jak tu się Niebo zaczyna,
gdy wnijdzie Sam Syn nasz Człowieczy
i powie: Chyba Ci dosyć...
masz Mnie, Moją Miłość i pieczę!...

Niech Ci więcej, wciąż więcej przymnaża
Swoich darów i łask Utajony!
Niech nas z Tobą oczyszcza, obnaża,
by miał chwałę na serc naszych tronie
Pan Swą Miłością ku nam Szalony!

Kapł. M. Tadeusz Bucholc,
Cegłów, 25.09.1944 r.

Siostra zakonna M. Teodozja Król
Kościół w Wiśniewie po spaleniu
* Wersety wiersza "i nie można odszukać w popiołach/prochów siostry - wierności anioła..." odnoszą się do siostry zakonnej M. Teodozji Król. Zginęła 2 sierpnia 1944 roku, podczas gaszenia na chórze palących się organów w wiśniewskim kościele, ostrzeliwanym w czasie działań wojennych. Nie wiadomo, czy zginęła od kuli, czy spłonęła żywcem. Od kapł. M. Wawrzyńca Rostworowskiego dowiedzieliśmy się, że poszukujący zwłok Siostry znaleźli w zgliszczach kościoła tylko zakonną obrączkę i jedną kość, którą bp M. Franciszek pogrzebał z szacunkiem na cmentarzu parafialnym.